Lubelscy ratownicy pogotowia skarżą się, że od końca września stoją w niekończących się korkach. – Bez sygnału dystans od ulicy Spadochroniarzy na Czuby pokonujemy w ciągu 30 minut – mówi Marcin Dąbski z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie.
To nie jedyny problem, na jaki skarżą się lubelscy pracownicy pogotowia. – Zwykle od rana do godziny 15 wzywani jesteśmy co najmniej 10 razy do nagłych przypadków. W czwartek tylko jeden z nich okazał się uzasadniony. Interweniowaliśmy u mężczyzny, który źle się poczuł po wcześniejszym zawale serca – mówi Marcin Dąbski. – Pozostałe przypadki to klasyczne przykłady nadużywania pogotowia przez ludzi.
Karetka najczęściej jest wzywana do pijanych. Osoby te leżą przy drodze lub na klatkach schodowych. Ratownicy w takich przypadkach muszą czekać na miejscu zdarzenia, aż do przyjazdu policji.