Brakuje nam 200 metrów, aby dostać z gminy pieniądze na dowóz dzieci do szkoły - narzekają rodzice z Leonowa. - Teraz na dodatek gmina przestała płacić za opiekunkę, czuwającą nad ich bezpieczeństwem w drodze. To zemsta wójta. W Urzędzie Gminy
w Niemcach rozkładają ręce - wszystko odbywa się zgodnie
z prawem.
Była opiekunka i było dobrze
Którędy do szkoły?
- O ograniczenie prędkości w tym miejscu stoczyliśmy z gminą prawdziwą wojnę - mówi Henryk Bekier, mieszkaniec Leonowa. - Wójt argumentował, że w tym miejscu prędkości ograniczyć się nie da, bo na zjeździe z dwupasmówki będą robiły się korki.
Dwa lata temu doszło do nieszczęścia. Dzieciaki przechodziły przez jezdnię, kiedy wpadł na nie rozpędzony polonez.
- Policjanci zmierzyli drogę hamowania. Wyszły im 42 metry - dodaje H. Bekier.
Dzisiaj przy zjeździe jest już ograniczenie prędkości, a patrole drogówki z radarem ostudzają rajdowe zapędy kierowców.
Wójt rezygnuje z opiekunki
- Obowiązują nas rygorystyczne przepisy ustawy o oświacie. Nie ma w niej ani słowa o sposobie organizacji przejazdu, a tym bardziej o obowiązku finansowania opiekunki dla dzieci przez gminę. Jest tylko zapis stwierdzający, że obowiązkiem rodziców jest doprowadzenie dziecka do szkoły - tłumaczy Mieczysław Waśkowicz, wójt gminy Niemce. - Podczas przejazdu opiekunem dla dzieci jest kierowca, zatrudnianie dodatkowej osoby mija się z celem. Dalsze finansowanie opiekunki stwarza niebezpieczny precedens.
Jaki? W gminie jest kilkaset dzieci mających kłopoty z dojazdem do szkoły. Jeżeli wójt da pieniądze na opiekunkę, natychmiast zgłoszą się do niego kolejni. Gmina organizuje dowóz dla 430 dzieci. Około 90 z nich ma ryczałty, reszta otrzymuje bilety.
- Ograniczamy wydatki. Pracownicy urzędu gminy sprawdzają, czy pobierającym rzeczywiście przysługują ryczałty - mówi M. Waśkowicz. - Po prostu jeździmy i mierzymy odległość. Jeżeli jest mniejsza - zabieramy ryczałt. Cały Leonów nie może być dofinansowywany, bo po prostu leży za blisko.
Rodzice mają własne zdanie na ten temat. Uważają, że obcięcie pieniędzy na opiekunkę jest zemstą M. Waśkowicza na radnym Sławomirze Mroczku z Leonowa, który w sierpniu opowiadał się za odwołaniem wójta ze stanowiska. Wójt uważa ten zarzut za niedorzeczny.
- Proszę mi uwierzyć, ja naprawdę zrobiłem już wszystko, by dzieci mogły bezpiecznie dotrzeć do szkoły - dodaje M. Waśkowicz. - Od września pod szkołą jest przeprowadzacz, on dopilnuje, by dzieciom nic się nie stało.
Rodzice chcą na własny rachunek
Wójt tłumaczy, że był to po prostu nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Według niego winę ponosi kierowca, opiekunka nie uchroniłaby dziecka przed obrażeniami. Samochód po prostu nagle wyjechał zza autobusu - wprost na dziewczynkę.
W Leonowie jest 14 dzieci, którym przysługuje ryczałt. Mieszkają w wymaganej przepisami odległości od szkoły. Reszta rodziców płaci po 28 złotych. Opiekunki nie opłacają, wyznaczyli sobie dyżury i sami pilnują dzieciaków.
- Wystąpiliśmy z propozycją, by zatrudnić opiekunkę w ramach prac interwencyjnych - mówi S. Mroczek. - W takim przypadku gmina płaciłaby tylko połowę, reszta pieniędzy pochodziłaby z urzędu pracy. Niestety wójt się nie zgodził.
Gdyby Leonów od Niemiec oddzielały całe 3 km, dzieci miałyby ryczałty i zapewniony dowóz. Brakuje 200 metrów.
Opiekun w autobusie
Przepisy dotyczące przewozu uczniów mówią o tym, że w tak zwanych przewozach zamkniętych, kiedy to szkoła wynajmuje samochód w każdym kursie powinien uczestniczyć wyznaczony opiekun. Nie mogą nim jechać inni pasażerowie poza uczniami i nauczycielami.
- W szczególnym przypadku, kiedy np. nauczyciel wyznaczony na opiekuna zachoruje i nie jedzie razem z dziećmi, kierowca pełni rolę opiekuna - poinformował nas Wiesław Harmarz, zastępca prezesa firmy "Transped”. - Jednak warunkiem przewozu jest wyznaczenie przez szkołę takiego opiekuna. W przypadku kiedy dzieci przewożone są na zasadach biletów miesięcznych, kierowca nie ponosi odpowiedzialności za ich bezpieczeństwo. Wówczas dzieci mają takie same prawa jak zwykli pasażerowie.