Godz. 23.16, ul. Zbożowa w Lublinie. Poturbowany i zakrwawiony chłopak niemal wpada na policyjny radiowóz. Uciekł bandytom, którzy napadli go na przystanku. Policja rusza w pościg. Łapie jednego ze sprawców. Skuty kajdankami, żartuje i śmieje się policjantom w twarz.
Na widok telewizyjnej kamery (ekipie policji towarzyszył również reporter z TV 4) ożywił się. – Będę sławny – powiedział. – Może i moja dziewczyna mnie zobaczy?
Kilka minut wcześniej na końcowym przystanku MPK przy ul. Zbożowej razem ze swoim kolegą napadł na przypadkowego przechodnia. Bili go całym ciele. Chłopak zgięty w pół zasłaniał się przed ciosami. Nie miał szans. Zwyrodnialcy chcieli od niego pieniędzy. Cudem udało mu się wyrwać. Pobiegł przed siebie. Był w szoku. Uciekał nawet widząc podjeżdżający radiowóz.
– Spokojnie, jesteśmy policjantami – uspokajali go funkcjonariusze. – Wtedy dotarło do niego, że jest już bezpieczny. Osunął się na chodnik. – Nie mogę oddychać – wyszeptał.
Po kilku minutach przyjechała karetka. Lekarze zajęli się rannym. Pojechał do szpitala przy ul. Staszica. Wynik lekarskich oględzin – uraz głowy.
Patrol, z którym jechali nasi reporterzy ruszył na poszukiwanie sprawców. Ale policjanci z V komisariatu byli szybsi. Zatrzymali jednego z bandytów. Drugi uciekł, ale funkcjonariusze mają jego dane.
– O napadzie poinformował nas przypadkowy świadek – mówi Agnieszka Pawlak z lubelskiej policji. – Dobrze, że ludzie reagują na takie sytuacje.
Zatrzymanego bandytę nie można było jeszcze wczoraj przesłuchać. Był pijany. 21-latek mieszka na Tatarach. Na zbożowej, na drugim krańcu miasta, był na gościnnych występach. Teraz zajmie się nim teraz prokurator