Zabił żonę, syna i teściową, a żeby zatrzeć ślady usiłował doprowadzić do wybuchu gazu w domu. Do takich wniosków doszedł dzisiaj Sąd Okręgowy w Lublinie i w poszlakowym procesie skazał Zbigniewa J. z Dęblina na dożywocie.
Na procesie znajomi małżeństwa opowiadali o sytuacji rodzinnej. Mężczyzna był chorobliwie zazdrosny o żonę. Uważał, że ubiera się wyzywająco, że nosi zbyt duży dekolt. Kobieta na wiosnę 2009 roku miała zapowiedzieć, że nie kocha już męża i rozstanie się z nim jak tylko dorośnie syn.
Według sędziów zbrodnię zapoczątkowała kłótnia w nocy z 1 na 2 listopada. Zbigniew J. zniszczył telefon żony. Skrępował kobietę. Jaki był dokładnie przebieg zbrodni? Tego nie ustalono. Wiadomo tylko, że synowi zadał dwa ciosy w głowę, żonie – siedem, teściowej – dziewięć.
Potem zabójca próbował zatrzeć ślady zbrodni - doprowadzić do wybuchu gazu. W tym celu poprzecinał przewód rury doprowadzającej gaz.
- Była w miejscu niewidocznym, za piecem. Musiał to zrobić ktoś, kto znał rozkład piwnicy – dodała sędzia Folwarczna.
Potem, według sądowych ustaleń Zbigniew J., w co najmniej dziewięciu miejscach w domu rozlał substancję łatwopalną i zapalił świeczki. Następnie wyszedł do pracy w jednostce wojskowej w Dęblinie. Zajmował się tam konserwacją sieci wodno kanalizacyjnej. Wrócił po południu robiąc po drodze zakupy. Do eksplozji gazu nie doszło. W mieszkaniu było tylko dużo dymu.
Wyrok nie jest prawomocny.