Łącząca obie gminy droga na odcinku Nowy Krępiec –Świdnik tylko w części jest asfaltowa. Ostatni kilometr trzeba pokonać żużlówką
Mełgiew wybudowała swoją część drogi w 2003 roku. Rok później Świdnik zamiast ją dokończyć, postanowił wybudować przy żużlówce latarnie. W budowę zainwestowano pieniądze unijne, gminne i prywatne.
– Szkoda mi auta. Jesienią i wiosną można tam ugrzęznąć w błocie, a latem strasznie się kurzy – mówi mieszkaniec Nowego Krępca Krzysztof Kuchler.
Do drogi dołożyli się mieszkańcy Nowego Krępca. Każde gospodarstwo wpłaciło 500 zł. – Zebraliśmy te pieniądze, bo chcieliśmy mieć łatwiejszy dojazd do Świdnika – mówi pan Krzysztof.
– Po co oświetlać coś, po czym ledwie da się jeździć? – pytają oburzeni mieszkańcy.
Wiele razy próbowali rozmawiać z władzami Świdnika. – Najpierw powiedziano nam, że asfalt zostanie ułożony w 2006 roku. Teraz mówi się już o 2007 roku – mówi sołtys Nowego Krępca Adam Zieliński. – A ludzie dojeżdżający do Świdnika nadkładają codziennie po kilka kilometrów.
– Przecież nie mogliśmy na władzach Świdnika wymóc dobudowania tego kawałka. One mają swoją koncepcję budowy – mówi wójt Mełgwi, Wacław Motyl.
Decydenci ze Świdnika podają swoje racje.
– Pan Motyl rozmawiał z nami, ale my mamy swoje priorytety. W 2004 roku uchwaliliśmy trzyletni plan inwestycyjny. Według niego budowa tego odcinka drogi jest przewidziana na lata 2006–2007 – mówi Ryszard Sudoł, zastępca burmistrza Świdnika.
Mieszkańcy Krępca są zbulwersowani. Gdyby drogę ukończono, mieliby do Świdnika około kilometra. Teraz muszą nadkładać prawie pięć. – Zapłaciliśmy za budowę, ale wciąż jeździmy objazdem – mówią zdenerwowani.