Grzegorz Lepiarz z niepokojem patrzy na zmieniający się krajobraz wokół jego nowego domu. Po budynkach sąsiadów zostały tylko gruzowiska. Jego też mieli wywłaszczyć, ale drogowcy zmienili plany. Został sam.
Sytuacja jednak się zmieniła. Dwa lata temu przyszło kolejne pismo. – Okazało się, że plany drogowców uległy modyfikacji i moja posesja zostaje. Do wywłaszczenia idzie tylko niewielki fragment mojej działki, pod drogę serwisową. Teren objęty wywłaszczeniem kończy się na mojej siatce, od strony osiedla Borek – opowiada zrozpaczony pan Grzegorz.
Obok posesji Grzegorza Lepiarza powstanie ruchliwy węzeł Włodawa. Mało tego. Tuż za miedzą jest planowany olbrzymi zbiornik na deszczówkę spływającą z drogi. – Nie dość, że na wysokości okien będą miał duży ruch, to za miedzą powstanie bajoro. Wolę nie myśleć, co się będzie działo latem. Smród i miliony komarów – dodaje.
Drogowcy jednak twierdzą, że nieruchomość Lepiarza nigdy nie była w całości ujęta w planach wywłaszczeniowych. – Pod inwestycję zostanie przejęty mniejszy niż pierwotnie planowano fragment działki, od strony drogi Lublin–Łęczna. Potwierdzam, że w sąsiedztwie tego budynku powstanie zbiornik na wody opadowe – mówi Krzysztof Nalewajko, rzecznik prasowy GDDKiA w Lublinie.
– Ten pan może się starać o wykup tzw. resztówki. Będzie to możliwe, jeśli rzeczoznawca wyda opinię, że po wykupieniu części działki pod inwestycje, reszta nie będzie mogła być użytkowania, tak jak dotychczas – tłumaczy Krzysztof Nalewajko.
Grzegorz Lepiarz zapowiada, że będzie walczył. – Wielokrotnie pisałem do drogowców i Urzędu Wojewódzkiego (wojewoda prowadzi przejmowanie gruntów i nieruchomości na mocy ZRID pod budowę S17 – przyp. red.) z prośbą o wykup mojej posesji. Niestety, zawsze otrzymywałem odmowę. Teraz zostałem sam jak palec – mówi Grzegorz Lepiarz, który chce walczyć o swoje nawet w Strasburgu.