Pożar wybuchł ok. godz. 16.30 na podziemnym parkingu pod budynkiem. Najpierw w płomieniach stanął vw sharan. Pracownicy ochrony sami próbowali go ugasić. Nie dali rady, jeden z nich doznał niegroźnych oparzeń ręki.
Płomienie przeniosły się na ocieplenie stropu parkingu. A później błyskawicznie ogarnęły całe podziemie. - Bo to wszystko wygląda jak jeden wielki piec - mówi kpt. Michał Badach, rzecznik lubelskiej straży pożarnej, wskazuje wjazd oraz dwa miejsca, nad którymi nie było zadaszenia.
Z parkingu żywioł przeniósł się na świeżą elewację budynku Biura Obsługi Klienta. Języki ognia sięgały dachu. Dopiero po zamknięciu dla ruchu ul. Wolskiej i po odłączeniu napięcia w trakcji trolejbusowej strażacy mogli użyć drabiny. Główny budynek nie ucierpiał. - Jest w nim pełno dymu, trzeba go dobrze przewietrzyć, ale strat nie ma. Poza oknem, które musieliśmy wybić, by wejść do środka - opowiada Wiesław Górski, jeden z walczących z ogniem strażaków.
Wielkie czarne kłęby dymu były widoczne nawet z odległych dzielnic Lublina. - Właśnie przez ten dym akcja gaśnicza była bardzo trudna. Strażacy musieli pracować w maskach tlenowych - mówi kpt. Badach. W sumie ogień gasiło 23 strażaków.
Przyczyny pożaru nie są znane. Sprawę bada policja.
Relacja Dziennika