Na dym z chwastów spalanych przez działkowiczów poskarżyła nam się jedna z Czytelniczek z rejonu Starego Gaju. Straż Miejska przyznaje, że palenie chwastów jest zabronione i przekonuje, że często bywa na działkach, ale ostatnio nie złapała nikogo za rękę
Nad ogrodami działkowymi snuje się bury dym. Jeśli ktoś ma problemy z oddychaniem, to w promieniu kilometra nie ma czym oddychać – alarmuje nasza Czytelniczka. – Nie powinno się przecież palić żadnych śmieci, a niektórzy działkowcy urządzają sobie w biały dzień wielkie ogniska ze zgniłych łętów po pomidorach. Od trzech lat dzwonię w tej sprawie do Straży Miejskiej. Ostatnio mi powiedzieli, że przekazali sprawę swojemu dzielnicowemu i na tym się skończyło.
– W tym roku mieliśmy już siedem zgłoszeń z tego rejonu, przy czym tylko w jednym przypadku stwierdziliśmy spalanie małej ilości gałązek, sprawa skończyła się pouczeniem – mówi Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. – Regularne kontrole na tym terenie prowadzi nasz dzielnicowy, który jest tu średnio dwa do trzech razy w tygodniu. Kontaktował się z prezesami siedmiu ogrodów działkowych w tym rejonie i prosił o przekazanie działkowcom, że nie wolno spalać odpadów, nawet tych zielonych. Czy to gałęzie, czy to liście powinny być wrzucane do kompostownika.
Straż Miejska przekonuje, że problem ze spalaniem chwastów wcale nie pojawia się tu często. – Podczas żadnej z wizyt dzielnicowy nie stwierdził takiego spalania – informuje Gogola. – W ubiegłym roku nałożyliśmy tu jeden mandat, stuzłotowy, na osobę, która spalała mokre gałęzie powodując duże zadymienie.
Od początku roku na terenie Lublina strażnicy miejscy ukarali za spalanie odpadów już 41 osób. Łączna wartość wystawionych za to mandatów to 8,4 tys. zł.