Pod koniec roku może być krucho – alarmuje Daniela Elżanowska, dyrektor Domu Dziecka przy ul. Pogodnej. – A oszczędzać nie ma już na czym.
– Dzieci teraz bardzo chorują – mówi Waldemar Bałuch, zastępca dyrektora tej placówki. – Musieliśmy zamknąć cały oddział przedszkolny. Jak tak dalej pójdzie, na leki nie zostanie nam już nic.
Krucho z pieniędzmi jest także w Domu Dziecka przy ul. Sierocej. – Napisaliśmy do Rady Miasta, by radni wzięli pod uwagę naszą trudną sytuację – mówi dyrektor Mieczysław Dudek. – Jestem dobrej myśli. Radni jeszcze nigdy nie odmówili pomocy naszym dzieciom.
– Dyrektor Rudnik zapewniał, że nie będzie tak źle – twierdzi Celina Stasiak, radna SLD. – Ja jednak uważam, że pieniądze, jakie dostanie opieka społeczna, to zdecydowanie za mało. Taka sytuacja powtarza się już drugi rok. Pieniędzy na wyposażenie dzieci jest naprawdę niewiele. Za to na promocję miasta, według mnie przesadzoną, znalazły się bez problemu.
Placówki opiekuńcze w Lublinie mają twardy orzech do zgryzienia. Muszą opracować plany oszczędnościowe na ten rok. A oszczędzać nie ma na czym.
– Na opiekę jest zawsze za mało pieniędzy – dodaje Rudnik. – I nigdy ich nie wystarczało.
– Władze miasta za bardzo oglądają się na sponsorów – mówi Jan, który przez lata pracował w placówkach wychowawczych. – Akcje pomocy organizowane przez dziennikarzy są godne pochwały, ale usypiają odpowiedzialność tych, którzy powinni się zająć rozwiązaniem problemu.
Dyrekcja Pogotowia Opiekuńczego wystosowała do prezydenta Andrzeja Pruszkowskiego list. – Opisaliśmy nasze problemy i potrzeby – mówi dyrektor Bałuch. – Mamy nadzieję, że pan prezydent weźmie to pod uwagę.