Listonoszowi napadniętemu wczoraj przez dwóch mężczyzn na lubelskim LSM udało się wyrwać i wezwać pomoc. Policja szuka bandytów.
Bandyci próbowali wciągnąć listonosza do piwnicy. Ten jednak się nie dał. Zaparł się rękami o futrynę. W tym czasie napastnicy bili go i kopali. Pracownikowi poczty w końcu udało się wyrwać. Wybiegł przed klatkę. Ale napastnicy nie zamierzali rezygnować i wybiegli za nim. Ich przestępczy zapał ostudził dopiero stojący pod blokiem taksówkarz, który przez radio wezwał policję.
Listonosz, wieloletni pracownik poczty, nie ma poważniejszych obrażeń. Walka z napastnikami skończyła się dla niego siniakami i zadrapaniami. Bandyci nie zrabowali też pieniędzy. Podczas szamotaniny z torby pracownika poczty wysypała się prawie cała korespondencja.
Policjanci natychmiast obstawili okoliczne ulice, do wieczora nie udało im się jednak namierzyć przestępców. Z opisu podanego przez listonosza wynika, że obaj byli w wieku około 40-45 lat, wyglądali na osoby nadużywające alkoholu. - Na LSM robi się coraz niebezpieczniej. Jesienią ubiegłego roku bandyci napadli na sąsiedni urząd przy ul. Grażyny - mówi jeden z pracowników poczty przy Juranda. (gp)