Ludzie nie topią się na naszych oczach, ale wtedy, kiedy się odwracamy - mówią ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Najczęstsze przyczyny tragedii to alkohol i niepotrzebna brawura
- Ratownicy są oczywiście na posterunku, bo czerwona flaga nie zwalnia ich z pracy - mówi S. Erd. - Woda wygląda dzisiaj trochę lepiej, bo jest wietrznie. Kiedy nie ma wiatru woda przypomina po prostu zupę. Ale jak widać, ludzie i tak się kąpią.
Tym razem skończyło się na upomnieniu miłośnika pływania, który wypuścił się za daleko. Mężczyzna, choć niechętnie, płynie w stronę plaży.
Skoki po śmierć
- Tam boją się nurkować nawet doświadczeni płetwonurkowie - wyjaśnia S. Erd. - Dno jest po prostu najeżone różnego rodzaju żelastwem. Scenariusz jest prawie zawsze ten sam: najpierw piwo, później skok do wody i tragedia gotowa.
Młody człowiek robi w powietrzu efektowny przewrót i ląduje w wodzie. Kiedy motorówka podpływa do pomostu, wychodzi z wody.
- Czy pan chce pojeździć sobie na wózku inwalidzkim? - pyta ratownik.
- Nie - odpowiada speszony nurek.
- Niech się pan zastanowi, co pan robi. Na dnie leży cały złom znad zalewu! Nawet pan nie zauważy, kiedy się pan nadzieje.
Odpływającą łódź żegna milczenie. W tej chwili nikt się nie kąpie, ale wystarczy, by łódź odpłynęła nieco dalej i ryzykowna zabawa zaczyna się od nowa.
- Kiedy ludzie widzą patrol WOPR albo policję, stają się wzorowi - mówi S. Erd. - Wystarczy tylko się odwrócić, żeby robili to samo. W tym sezonie, tu niedaleko, utopił się już jeden człowiek. Drugi do końca życia będzie jeździł na wózku inwalidzkim.
Kąpielisko na dziko
- Proszę pływać bliżej brzegu - upomina go ratownik.
- Panie, przecież ja stoję na dnie - oburza się pływak.
- To proszę stać bliżej brzegu - cierpliwie prosi ratownik.
Mężczyzna odpływa mrucząc z niezadowoleniem pod nosem. W gruncie rzeczy powinien być zadowolony, że nie zapłacił mandatu. Gdyby w pobliżu pojawił się patrol policji, mógłby zapłacić nawet 200 zł.
Mijając molo wędkarskie, skręcamy na środek zalewu. - Lepiej omijać to miejsce z daleka, bo zdarza się, że wędkarze strzelają z procy kulkami łożyskowymi do przepływających łodzi - wyjaśnia S. Erd. - Twierdzą, że płoszymy im ryby. Właśnie niedawno musiałem wymienić zbitą szybę.
Surfing bezpieczniejszy
- Interweniowaliśmy tylko raz - mówi S. Erd. - Jeden z surfingowców był tak wyczerpany, że nie miał siły, żeby dopłynąć do brzegu. Musieliśmy go holować.
Żaglówki to osobny problem. W weekendy, kiedy nad zalewem pojawia się więcej ludzi, nie ma dnia, by WOPR nie wyławiał z wody niefortunnych żeglarzy. Powód: przecenianie własnych możliwości. Wystarczy chwila nieuwagi i można wylądować w wodzie. Nie brakuje też akcentów humorystycznych: ratownicy, którzy podpłynęli do dryfującej żaglówki odkryli w niej parę przeżywającą właśnie miłosne uniesienia. Niestety, w większości wypadków nie ma powodów do śmiechu.
- Najczęściej wypadki zdarzają się po alkoholu - twierdzi S. Erd. - Zupełnie niedawno 23-letni chłopak złamał kręgosłup, bo chciał zaimponować dziewczynie i skoczył do 60-centymetrowej wody. Do końca życia będzie jeździł na wózku. •