Zwały śmieci walają się nad brzegiem Czerniejówki między ul. Zaciszną a Dąbrowską. Miasto ich nie sprząta, bo twierdzi, że to zadanie właścicieli terenu. Sęk w tym, że właściciele nie żyją i nie ustalono ich spadkobierców. Mimo to Ratusz nie poczuwa się do zrobienia tu porządku.
Rozbity sedes, rozbebeszone szczątki lodówki i niezliczona masa butelek to pierwsze z brzegu „ozdoby”, które rzucają się w oczy na końcu ul. Zacisznej. To mała uliczka biegnąca od ul. Kunickiego do brzegu Czerniejówki. Na jej końcu powstało rozległe, dzikie wysypisko.
– Zajmujemy się tym miejscem każdego roku – przyznaje Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. Śmieciami upstrzonych jest kilka działek. Z największą z nich jest najmniejszy problem, bo jej gospodarz jest znany: PKP. – Już kontaktowaliśmy się z koleją, która co rok sprząta ten teren.
Gorzej jest z trzema sąsiednimi działkami. – Ich właściciele nie żyją, a wszelkie próby dotarcia do spadkobierców nie dały efektu. Takich spadkobierców nie ma – mówi Gogola.
Teren nie ma gospodarza, a miasto nie kwapi się do wywiezienia stąd śmieci. – Utrzymanie porządku na działkach prywatnych należy do ich właścicieli – tłumaczy Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta.
– Proszę zwrócić uwagę na patologiczną sytuację w tym miejscu. Nie może tak być, że ten problem będzie nierozwiązany przez kolejnych kilka lat – apeluje miejski radny Piotr Popiel (PiS).
Ale Ratusz powtarza, że to właściciele ziemi muszą dbać o porządek. – Gmina ma obowiązek utrzymywać działki i nieruchomości gminne – stwierdzają urzędnicy.
Okazuje się, że śmieci przy Zacisznej leżą też na działkach miejskich. Chodzi o dwie, ogrodzone posesje. – Odpady są zlokalizowane na dwóch posesjach, w połowie na działce prywatnej, w połowie na działce miejskiej, którą zajęli mieszkańcy tych budynków – wyjaśnia Mazurek-Podleśna. – W tej sprawie prowadzone jest przez nas postępowanie w zakresie bezumownego korzystania z miejskiej działki. Do właścicieli posesji skierowane zostały pisma, czekamy na kontakt zwrotny ze strony wszystkich osób zainteresowanych, będziemy prowadzić rozmowy, które doprowadzą do rozwiązania tych kwestii.
Wśród porozrzucanych śmieci strażnikom miejskim udało się znaleźć dane osobowe wskazujące na adres, z którego pochodzi część odpadów. – To adres z bliskiej okolicy – mówi Gogola i zapowiada, że ten, kto naśmiecił, będzie musiał posprzątać.