Przybywa apeli o wstrzymanie zaplanowanych eksmisji z mieszkań komunalnych, których przeprowadzenie miasto po raz pierwszy zleciło prywatnej firmie. Dziś w ten sposób opróżnione mają być pierwsze trzy z czternastu mieszkań widniejących w wykazie
Do końca tygodnia miasto ma usunąć lokatorów, których zaległości czynszowe przekroczyły już 600 tysięcy złotych. Wszyscy dostali wyroki eksmisyjne bez prawa do lokalu socjalnego. Do przeprowadzenia eksmisji miasto wynajęło spółkę z Wrocławia, która ma też zapewnić pomieszczenia tymczasowe dla osób usuwanych z mieszkań. Pomieszczenia te znajdują się poza Lublinem, eksmitowani mogą w nich pozostać nie dłużej, niż pół roku. Później trafią do noclegowni dla bezdomnych.
Coraz więcej jest protestów przeciw tej akcji i próśb o ich odwołanie. Jako pierwsza zaapelowała o to Lubelska Akcja Lokatorska, zaraz potem głos zabrało stowarzyszenie Homo Faber, działające m.in. na rzecz poszanowania praw człowieka.
– Dostrzegamy ryzyko pogłębienia trudnej sytuacji życiowej osób zagrożonych eksmisją bądź narażenia ich na doświadczenie bezdomności – pisze Homo Faber w liście do prezydenta. Stowarzyszenie oczekuje m.in. wyjaśnień, co zrobiło miasto zanim skierowało do sądu pozwy o nakazanie opuszczenia lokalu.
– Wyczerpaliśmy wcześniej wszelkie możliwości, ci ludzie nie byli zainteresowani żadną formą współpracy – mówi Łukasz Bilik, rzecznik Zarządu Nieruchomości Komunalnych. – Nawet wtedy, gdy lokatorzy dostali informacje o eksmisji, zgłosiła się do nas tylko jedna osoba. Jej zadłużenie wynosiło 130 tys. złotych, tymczasem zaproponowała, że zapłaci 5 tys. zł, a później i tak się okazało, że nie jest zainteresowana płaceniem.
ZNK podkreśla, że zadłużeni lokatorzy mogli skorzystać z możliwości odpracowania długu. – Nie zgłosiła się żadna z tych osób – stwierdza Bilik. I przyznaje, że na odpracowanie długu i tak jest mało chętnych. – Taka możliwość jest od 2011 r. Od tamtej pory zgłosiło się tylko 12 osób.
To, że pomieszczenia do których trafią eksmitowani znajdują się poza Lublinem nie podoba się działaczom lubelskiego okręgu Partii Razem. Za to szef spółki MASTA, która ma przeprowadzić eksmisje tłumaczy, że nie ma wymogu, by takie tymczasowe schronienia znajdowały się w tym samym mieście, co opróżniane lokale.
– Mogą być w miejscowości pobliskiej – mówi Maciej Stalinger. – Przyjmuje się, że powinny być w miejscu, z którego w ciągu godziny można dojechać do pracy.
Miasto zapowiada, że nie ugnie się pod apelami o wstrzymanie eksmisji. – Zostaną one wykonane – mówi Bilik. – Później zrobimy wizje lokalne, sprawdzimy stan opróżnionych pomieszczeń, które zostaną ponownie zasiedlone. Wierzymy, że nowi najemcy będą płacić.
W kolejce po mieszkania komunalne czeka w Lublinie 5 tys. rodzin.