W środę prezydent miasta odmówił wydania decyzji środowiskowej spółce TergoPower Lublin, która przy ul. Mełgiewskiej chciała postawić elektrownię na słomę i skrawki drewna. Bez takiej decyzji spółka nie będzie mogła zbudować takiej instalacji. Inwestor może jeszcze zaskarżyć odmowę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.
Na takie rozstrzygnięcie nalegali protestujący przeciw elektrowni mieszkańcy, którzy pod pismem do władz miasta zebrali kilka tysięcy podpisów. Przeciwnicy inwestycji obawiali się zanieczyszczeń powietrza i dodatkowego ruchu spowodowanego dowozem paliwa samochodami ciężarowymi. Dziennie słomę miałoby tu przywozić 100 ciężarówek. Wskazywali też na możliwość wyjałowienia gleby na terenach, z których miałaby pochodzić słoma.
Głównym argumentem przeciwników było to, że ich zdaniem elektrownia byłaby niezgodna z planem zagospodarowania terenu.
– Plan mówi, że nowe inwestycje powinny być opalane gazem lub innymi paliwami niskoemisyjnymi. Trudno jest zaliczać biomasę do takich paliw – tłumaczył Józef Nowomiński, przewodniczący Rady Dzielnicy Tatary. Wskazywał też punkt mówiący, że nowe inwestycje nie mogą być uciążliwe, co jego zdaniem kłóci się z dowozem paliwa tirami.
Tuż przed podjęciem przez miasto decyzji w sprawie elektrowni, za korzystnym dla miasta rozstrzygnięciem opowiedział się rektor Politechniki Lubelskiej. Przekonywał, że rolnicy zarobią miliony na słomie, a instalacja będzie w stanie pokryć jedną czwartą zapotrzebowania miasta na energię elektryczną.