Choć w całej Polsce brakuje krwi Instytutu Hematologii w Warszawie dzieli krwiodawców na lepszych i gorszych.
Odczuł to na własnej skórze mieszkaniec Lubelszczyzny, który chciał oddać krew w odpowiedzi na apel stacji krwiodawstwa. - Jestem zdrowym, 20-paroletnim chłopakiem, mam jednego, stałego partnera. Ale odesłali mnie z kwitkiem. Bo jestem gejem - mówi
- To prawda. Dlatego krew oddaną przez dawców badamy dokładnie.
Nie dostaliśmy odpowiedzi na pytanie: w czym zdrowy, wierny jednemu partnerowi homoseksualista jest gorszy od zdrowego, wiernego jednemu partnerowi heteroseksualisty. - Niech pani zapyta pacjentów w szpitalu, czy chcieliby dostać krew od geja - irytuje się jeden z lekarzy RCKiK.
Hanna Radwan-Wieczorek, zastępca dyrektor RCKiK, próbuje łagodzić sytuację. - Nie chcę, aby wyszło na to, że homoseksualiści są dyskryminowani - mówi. - Nam tylko chodzi o bezpieczeństwo pacjentów, do których krew trafi.
Lubelscy lekarze podkreślają, że przepisy ustalił Instytut Hematologii w Warszawie. Zadzwoniliśmy tam, opisując przypadek naszego czytelnika. - Słusznie, że nie został zakwalifikowany - mówi Aleksandra Dzieciątkowska, kierownik Pracowni Organizacji Służby krwi. - Przepisy eliminują osoby, które są potencjalnie niebezpieczne.