Samorząd Lublina rozmawia z firmami gotowymi wydzierżawić od miasta nieczynny stok narciarski na Globusie. Oficjalnie potwierdza to sekretarz miasta. Miejska spółka zarządzająca stokiem uznała, że otwieranie górki dla narciarzy jest dla niej nieopłacalne. Czy znajdzie się ktoś, kto dostrzeże w tym szansę na zarobek?
Ratusz przyznaje, że już nie pierwszy raz miasto próbuje znaleźć dzierżawcę dla stoku. – Takie próby i rozmowy na przestrzeni ostatnich lat były podejmowane kilkukrotnie – potwierdza sekretarz miasta Andrzej Wojewódzki w pisemnej odpowiedzi na pytania radnego Marcina Nowaka (klub radnych Żuka). Zastrzega jednak, że nic z wcześniejszych rozmów nie wyszło.
– Żaden z potencjalnie zainteresowanych podmiotów ostatecznie nie zdecydował się na dzierżawę stoku, głównie ze względu na koszty prowadzenia takiego obiektu, w tym także podatku od nieruchomości, przy wszystkich technicznych utrudnieniach związanych z prowadzeniem stoku narciarskiego w centrum miasta – dodaje Wojewódzki.
Zarządzający górką Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji przekonuje, że prowadzenie stoku w mieście jest trudniejsze niż na otwartym terenie. Właśnie tak odpowiada na pytania o to dlaczego w regionie z powodzeniem działają różne wyciągi, a ten w Lublinie jest ciągle zamknięty.
– Temperatura w mieście jest o dwa-trzy stopnie wyższa niż na terenach leżących wokół miasta, w otwartej przestrzeni, gdzie są ulokowane inne stoki w naszym regionie – tłumaczył Miłosz Bednarczyk, rzecznik MOSiR. – Dodatkowo armatki śnieżne na stoku Globus Ski są zasilane wodą ze studni głębinowej, która jest o kilka stopni cieplejsza od wody z otwartych zbiorników wodnych, jakimi dysponują stoki usytuowane na otwartej przestrzeni. To sprawia, że zarządcy konkurencyjnych stoków mogą rozpoczynać naśnieżanie i utrzymywać warstwę śniegu nawet w czasie, gdy w Lublinie nie jest to możliwe.
Takie argumenty rzecznik MOSiR przytaczał już w grudniu, gdy spółka zdecydowała, że w tym sezonie nie otworzy stoku na Globusie.
Dokładnie te same argumenty, słowo w słowo, powtarza teraz w swym piśmie sekretarz Andrzej Wojewódzki. Podobnie jak MOSiR przekonuje, że otwieranie stoku na Globusie jest dla miejskiej spółki nieopłacalne. Wojewódzki powołuje się na bilans poprzedniego sezonu, który został zamknięty ze stratą ponad 400 tys. zł. Stok był czynny tylko 15 dni, a narciarze zdążyli przez ten czas wydać zaledwie 29 tys. zł, podczas gdy utrzymanie stoku kosztowało 436 tys. zł.
– Wiosną na górce obok hali Globus powstanie wielofunkcyjny tor rowerowy – zapowiada sekretarz miasta. – Obecnie są prowadzone rozmowy z kolejnymi podmiotami zainteresowanymi tym terenem, z uwzględnieniem możliwości prowadzenia tam zarówno stoku narciarskiego, jak i ośrodka sportów rowerowo-biegowych.