Lekarze podejrzewają, że 6-letnia dziewczynka mogła zostać zgwałcona. Wczoraj zawiadomili prokuraturę.
Chirurdzy pozszywali rozerwane krocze dziewczynki. Od operacji minęły dwa dni. Lekarzom trudno stwierdzić, w jakich okolicznościach doszło do obrażeń. Dziecko prawie się nie odzywa. A z tego, co mówią lekarze, matka jest zdumiona i przerażona podejrzeniami o gwałt. Zapewnia, że to niemożliwe. Mówi, że dziewczynka była pod stałą opieką. Kobieta twierdzi, że do szkoły odprowadzała ją ona sama albo jej starsza córka. Dziecko pochodzi z wielodzietnej rodziny z małej miejscowości. Ma kilkoro rodzeństwa, w tym nastoletniego brata. Ojciec wyjechał za granicę.
Prof. Osemlak zastrzega, że stuprocentowej pewności co do gwałtu nie ma. - Wykrycie, a tym bardziej udowodnienie tego, jest trudne - dodaje. - Niewykluczone, że dziecko mogło się zranić, wkładając sobie do środka jakieś przedmioty. Opierając się tylko na obrażeniach, jakie miała dziewczynka trudno ustalić ich przyczynę. Ponieważ nie uzyskaliśmy informacji o okolicznościach zdarzenia, pisemnie zawiadomiliśmy lubelską prokuraturę o podejrzeniu wykorzystywania seksualnego.
To nie pierwsza mała pacjenta w tym roku, która mogła paść ofiarą molestowania seksualnego. Na chirurgii szpitala dziecięcego leżała też 10-letnia dziewczynka. Śledztwo w jej sprawie prowadzi zamojska prokuratura. Dorota Kamińska-Piluś, prokurator rejonowy w Zamościu mówi, że postępowanie zostało umorzone z braku dostatecznych dowodów wskazujących na molestowanie seksualne. - Ale ostatnio pojawiły się nowe okoliczności, które sprawdzamy - dodaje. - Będziemy ponownie przesłuchiwać rodziców i dziecko.
Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji mówi, że przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci na naszym terenie nie jest dużo, ale niestety się zdarzają. - Przykro to mówić, ale takie dzieci są najczęściej krzywdzone przez najbliższych, czyli ojca, dziadka, brata.