Halina Syta, której losy opisujemy od 3 lat, znów znalazła się w dramatycznej sytuacji. Czeka ją kolejna onkologiczna operacja i radioterapia. Przed nią długie tygodnie w szpitalu, z którego… może nie mieć gdzie wrócić. Razem z dziećmi musi wyprowadzić się z domu. Mieszkała tam 10 lat.
Trudny los
Halina kilkanaście lat temu przyjechała do Polski z Ukrainy. Tu wyszła za mąż i urodziła bliźniaki: Damiana i Daniela. Szczęście nie trwało jednak długo. Mąż Haliny zmarł nagle, zostawiając rodzinę bez środków do życia. Zaraz potem lekarze odkryli u niej złośliwy guz szyjki macicy. W 2008 roku kobieta przeszła skomplikowaną operację, potem radioterapię. Wtedy po raz pierwszy opisaliśmy historię Haliny, która poruszyła ludzi w całej Polsce. Prezes ZUS w Warszawie postanowił przyznać jej rentę w drodze wyjątku, zaś ówczesny prezydent RP Lech Kaczyński nadał jej polskie obywatelstwo. Wydawało się, że los się wreszcie odwrócił.
Powrót choroby
Ale radość nie trwała długo. Rok po pierwszej operacji choroba wróciła. Kolejne przerzuty nowotworu oznaczały konieczność operacji i chemioterapii. Halina znów długie miesiące leżała w szpitalu. 13-letnimi dziś synami opiekowała się matka Haliny. Rodzinie pomagało mnóstwo ludzi, których poruszył los rodziny. W pomoc włączyła się gmina, opieka społeczna, ksiądz proboszcz z parafii w Jakubowicach Konińskich.
– Dostaliśmy ogromną, bezinteresowną pomoc od ludzi – mówi Halina. – Bez tego wsparcia, również duchowego, nie przeżylibyśmy. Wszystkim ogromnie dziękuję.
Choroba nie dawała za wygraną. Pojawiały się kolejne przerzuty. – Przeszłam 3 operacje i 14 chemioterapii – wylicza Halina. – Były chwile, gdy myślałam, że nie dam rady znieść więcej, że to ponad ludzkie siły. Ale okazało się, że los postanowił mnie jeszcze mocniej doświadczyć…
Muszą mieć dach nad głową
Kilka tygodni temu nowotwór zaatakował ponownie. Kontrolne badania ujawniły nowe guzy. – Przede mną operacja i radioterapia – mówi Halina. – Tym razem jeszcze bardziej boję się kłaść do szpitala, bo nie wiem, czy będę miała dokąd wrócić. I co się stanie z moimi dziećmi...
Właściciele drewnianego domku w Jakubowicach Konińskich, który od lat wynajmowała Halina, poprosili, żeby poszukała sobie nowego mieszkania. – To wspaniali ludzie, jestem im wdzięczna za te wszystkie lata. Ale to ich dom i mogą mieć z nim związane różne plany. A ja muszę coś znaleźć dla swojej mamy i dzieci. Jak mnie zabraknie, oni muszą mieć dach nad głową.
Trzeba pomóc
Synowie Haliny kończą właśnie szkołę podstawową w Jakubowicach Konińskich. Dobrze się uczą, są lubiani przez kolegów i nauczycieli. – Najbardziej się martwię o nich… Tu się wychowali, mają przyjaciół. A ja nawet nie wiem, do jakiego gimnazjum ich zapisać…
W pomoc Halinie zaangażowany jest bardzo proboszcz lokalnej parafii. – Tu jest kilka bardzo poważnych problemów – uważa ksiądz Janusz Latoch, proboszcz parafii w Jakubowicach Konińskich. – Pierwszym, na który nie mamy wpływu, to zdrowie pani Halinki. Drugi to problem bytowy rodziny – tu mamy pomoc wielu życzliwych osób. Zaś trzeci problem to przyszłość Damiana i Daniela. Chłopcy muszą mieć gdzie mieszkać. I z tym koniecznie musimy wspólnie sobie poradzić.
Modlę się o cud
Sprawa Haliny i jej dzieci jest dobrze znana w gminie, w której mieszka rodzina. – Niestety, nie mam na razie pomysłu, jak rozwiązać ten problem – mówi Krzysztof Urbaś, wójt gminy Niemce. – Nie mamy wolnych mieszkań komunalnych, ani wolnej działki. Ale na pewno nie zostawimy ich samych w potrzebie. Musimy znaleźć jakieś wyjście.
– Modlę się o cud, ale nie wiem, jak długo Bóg pozwoli mi jeszcze żyć… – szepcze Halina. – Dlatego muszę zapewnić swoim synom bezpieczną przyszłość. To jest dziś dla mnie najważniejsze.