Firma, która w wakacje miała wymieniać sygnalizację na ważnych skrzyżowaniach, nawet nie zaczęła prac. Na włączenie skrzyżowań w inteligentny system zarządzania ruchem ma czas do Wigilii, a wykonała zaledwie 4 proc. zlecenia. Mimo to miasto chce iść jej na rękę.
Mimo to prace ślimaczą się niemiłosiernie. Kierowcy już mogą "podziękować” hiszpańskiej firmie, bo przez jej opóźnienia będą stać w korkach. Dlaczego? O ile na większości skrzyżowań wystarczy łatwa wymiana urządzeń sterujących, o tyle w ponad 20 przypadkach trzeba zdemontować wszystko, włącznie z sygnalizatorami i kablami oraz postawić od nowa.
Taka konieczność jest m.in. w tak newralgicznych punktach, jak skrzyżowanie al. Kraśnickiej z ul. Zana, skrzyżowanie al. Kraśnickiej z ul. Głęboką i Nałęczowską, albo u zbiegu al. Sikorskiego, al. Solidarności, ul. Ducha i Północnej. To miejsca, w których nawet krótkotrwała awaria świateł mocno dezorganizuje ruch.
Po to, aby utrudnienia były jak najmniejsze, prace miały być prowadzone w wakacje. W lipcu wykonawca miał zdemontować światła na skrzyżowaniach Krakowskiego Przedmieścia z Lipową, Wieniawską, Chopina, 3 Maja, al. Solidarności z ul. Ducha, z al. Kompozytorów Polskich i z Wodopojną oraz na przejściu dla pieszych koło pl. Zamkowego.
- Takie prace zaczną się najwcześniej we wrześniu - mówi Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. Problem w tym, że wtedy ruch jest większy niż w wakacje. A jeszcze większy będzie w październiku, gdy do miasta zjadą studenci.
Postępy w skali całego zlecenia są znikome, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że Hiszpanie wygrali miejski przetarg w październiku 2011 r., a na dokończenie pracy pozostały im cztery miesiące. - Zaawansowanie realizacji całej umowy wynosi między 3 a 4 proc. - przyznaje Kieliszek. To, co jest już całkowicie gotowe, to projekt całej sieci. - Ale powstał z dwumiesięcznym opóźnieniem - dodaje Kieliszek i potwierdza, że każdy dzień zwłoki miasto powinno naliczyć wykonawcy 2400 zł.
Znacznie większe kary, bo blisko 10 tys. zł dziennie grożą Hiszpanom za przekroczenie terminu ukończenia całego zadania. Możliwe jednak, że miasto znów zgodzi się przesunąć termin. Do tego konieczna jest zgoda Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, która przyznała miastu unijną dotację na ten cel. Skąd ta pobłażliwość?
- System zarządzania ruchem jest częścią większego projektu, który musimy zakończyć w 2015 r., żeby nie stracić dofinansowania - mówi Kieliszek. - Gdybyśmy rozwiązali umowę i wynajęli nowego wykonawcę moglibyśmy nie zdążyć.