Lech Kochanowski, prokurator Instytutu Pamięci Narodowej, nie został pozbawiony immunitetu przez sąd dyscyplinarny. Domagał się tego lubelski IPN, który uważał, że w stanie wojennym prokurator bezprawnie pozbawił wolności organizatorów strajku w WSK Świdnik.
– Uzasadnienie tego orzeczenia zostało odroczone. Kochanowski w stanie wojennym był kapitanem w lubelskiej prokuraturze wojskowej. Wydał decyzje o aresztowaniu trzech organizatorów strajku, których potem skazano na trzy lata więzienia. Lubelski IPN uważał, że wraz z czterema sędziami i prokuratorem, którzy oskarżali i sądzili związkowców, nadużył uprawnień. Chodziło o to, że działacze zostali skazani za organizowanie strajku od 13 do 15 grudnia 1981 roku na podstawie dekretu o stanie wojennym, który zaczął obowiązywać 18 grudnia, a jednego ze związkowców aresztowano pięć, natomiast
drugiego trzy dni po zatrzymaniu. Przepisy pozwalały to zrobić w ciągu 48 godzin. Gdyby, jak chciał IPN, doszło do pozbawienia prawników immunitetu, można byłoby przeciwko nim wszcząć śledztwo. Immunitetu nie uchylił Kochanowskiemu sąd dyscyplinarny złożony z prokuratorów IPN. Wcześniej sądy dyscyplinarne złożone z sędziów i prokuratorów odmówiły uchylenia immunitetu pozostałym prawnikom, a jedno orzeczenie stało się już prawomocne. Kochanowski do końca lat 90. był szefem Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Lublinie. Potem zaczął pracować w warszawskim oddziale Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, która m.in. zajmuje się szukaniem winnych zbrodnii komunistycznych. Po tym jak IPN skierował swój wniosek, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodnii przeciwko Narodowi Polskiemu, zawiesił go w wykonywaniu obowiązków. Grzegorz Kurczuk, minister sprawiedliwości tę decyzję uchylił. W poniedziałek prokurator wrócił do pracy. Przydzielono mu zajmowanie się sprawami dotyczącymi zbrodni nazistowskich.