Choć przebudowa reprezentacyjnego (coraz mniej) placu Litewskiego została wykreślona z listy miejskich wydatków, to Ratusz zapowiada, że plac nie zostanie bez opieki. Co dokładnie oznacza to poza zamiataniem chodników i opróżnianiem koszy?
Na ten rok miasto również nie przewiduje większych prac kosmetycznych. Argument jest ten, co zwykle. - Z uwagi na to, że planujemy kompleksową przebudowę i modernizację placu nie zakładamy w tym roku prowadzenia większych robót - przyznaje Joanna Bobowska z Urzędu Miasta. - Plac objęty jest stałym utrzymaniem, jest codziennie oczyszczany, opróżniane są kosze na śmieci. W cieplejszych miesiącach jest koszona trawa, planowane są też trzy obsady rabat: wiosenna, letnia i jesienna.
Ale degradację placu najbardziej widać na jego nawierzchni. Ruszające się płytki, spod których potrafi wystrzelić strumień błota oraz pozapadany asfalt, na którym tworzą się kałuże nie są w tym miejscu niczym wyjątkowym. Ratusz zapewnia, że będzie starać się utrzymywać nawierzchnię w przyzwoitym stanie.
- Usterki będą usuwane - zapewnia Bobowska. - Ale zakres takich napraw będziemy znali dopiero po pozimowym przeglądzie placu, podczas którego sprawdzana będzie również fontanna oraz elementy małej architektury ogrodowej, takiej jak ławki i kosze.
Na zdecydowaną poprawę nawierzchni nie ma na co liczyć aż do przebudowy placu. Według wcześniejszych zapowiedzi takie prace miały się odbyć w tym roku. Ich koszt, wraz z montażem nowej fontanny, oceniony został na ok. 60 milionów złotych. Władze miasta najpierw zarezerwowały na ten cel 20 mln zł, ale ostatecznie inwestycja całkowicie wypadła z projektu budżetu, a pieniądze zostały przesunięte na inne wydatki.
Przebudowę placu zapowiadał jeszcze poprzednik obecnego prezydenta, Adam Wasilewski, który rządził miastem w latach 2006-2010. Pod koniec jego kadencji wybrany został nawet projekt przebudowy, ale wywołał tak powszechną krytykę, że następca Wasilewskiego, Krzysztof Żuk postanowił porzucić tę koncepcję i wybrać nową. Taki dokument powstał dopiero pod koniec jego pierwszej kadencji.