Władze Lublina głowią się, jak wymusić na tirach jazdę obwodnicą. Problemem może się okazać uzyskanie zgody zarządców dróg prowadzących do miasta. Ratusz twierdzi, że jest gotów to zrobić nawet bez ich akceptacji
Prezydent Lublina chce, by od 1 stycznia 2017 roku wszystkie tiry musiały omijać miasto. Wszystkie, z wyjątkiem tych, dla których Lublin jest punktem docelowym, miejscem dostawy lub załadunku. Jak władze miasta wyobrażają sobie taki zakaz? O tym pisaliśmy: znaki miałyby być ustawione jeszcze przed wjazdem do Lublina.
Ale tam miasto nie może stawiać znaków, więc prosi o to zarządców tych dróg. Taką prośbę właśnie wysłało. – Poszły pisma do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz do Zarządu Dróg Wojewódzkich – informuje prezydent Krzysztof Żuk.
– Odpowiedź jest przygotowywana – ucina Krzysztof Nalewajko, rzecznik lubelskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Nie zanosi się jednak, by była pomyślna dla Ratusza.
Pewne jest, że GDDKiA po otwarciu zachodniej obwodnicy zmieni znaki, by jadącym od Kraśnika pokazywały drogę tak, by wiedzieli, że jadąc w stronę Warszawy lub Białegostoku nie muszą brnąć przez Lublin. Sęk w tym, że „nie muszą” to nie to samo, co „nie mogą”, a z GDDKiA płynie sygnał, że raczej się nie zanosi na zakaz wjazdu tirów do miasta. Dodajmy, że za przejazd ekspresówką tiry muszą płacić, za przejazd przez Lublin już nie.
Raczej nie będzie to jedyny prztyczek dla władz miasta. Chcą one zatrzymać również tiry wjeżdżające od południa, od strony Biłgoraja, choć obwodnicy tu nie ma. Ratusz chce, by ciężarówki jadące w stronę ul. Abramowickiej były już w Piotrkowie kierowane w stronę węzła Piaski Zachód, drogą wojewódzką 836.
– To nieporozumienie – mówi Andrzej Gwozda, dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich. – Nie zgodzimy się na to, bo droga z Piotrkowa do Piask ma ograniczenie do 8 ton – wyjaśnia. Podobnie jest z drogą 834, która w zamyśle Ratusza też miałaby być „tarczą” od południa. – Droga 834 nie ma odpowiedniej szerokości i nośności – podkreśla Gwozda.
Samorząd Lublina na razie czeka na odpowiedzi tych, których prosi o odcięcie strumienia tirów jadących do Lublina. Nie wyklucza jednak i scenariusza, który przerabiała już Łódź. – Gdy tam oddział GDDKiA odmówił takiego oznakowania, postawiono przy wjeździe do miasta Inspekcję Transportu Drogowego i policję, która zawracała tiry na obwodnicę – mówi Kazimierz Pidek, dyrektor Zarządu Dróg i Mostów w Lublinie.
Czy to oznacza, że Lublin zdecyduje się ustawić zakazy już na terenie miasta i zmusić tiry do zawracania? – Wolałbym nie – odpowiada Pidek. Ale nie wyklucza, że „trzeba będzie to zrobić”.