To jedyna placówka w regionie, która może leczyć wszystkich, nawet zakażonych ptasią grypą. Tymczasem Klinika Chorób Zakaźnych przy ul. Biernackiego jest od kilku miesięcy sparaliżowana. Są przestoje w leczeniu pacjentów z wirusem żółtaczki typu C.
Od kilku miesięcy Klinika Chorób Zakaźnych nie ma kierownika, który by pokierował jej pracą. To jedyny specjalistyczny ośrodek w regionie, leczący najcięższe przypadki. Podlega rektorowi AM. Ale znajduje się w strukturach szpitala im. Jana Bożego. Szef kliniki jest na etacie akademii oraz szpitala. Problemy z leczeniem zaczęły się jesienią ubiegłego roku. Wtedy Piotr Cioczek, dyrektor szpitala, odwołał prof. Romę Modrzewską z funkcji ordynatora. Chociaż profesor przestała być ordynatorem, nadal pełni funkcję jej szefa z ramienia AM.
- Ale nie mam wstępu do szpitala - mówi prof. Modrzewska. - Leczyłam tam chorych, uczyłam studentów, szkoliłam lekarzy. Moi adiunkci boją się sami podejmować decyzje i robić poważne badania, takie jak biopsja wątroby.
Lekarze z kliniki nie chcą rozmawiać z prasą. Poprosili o interwencję rektora AM i marszałka województwa. Spotkanie odbyło się kilka dni temu. - Za długo ten bałagan trwa - przyznaje prof. Andrzej Drop, prorektor ds. klinicznych. - Albo pani profesor, albo Akademia Medyczna wystąpi do dyrektora szpitala z prośbą o przywrócenie do pracy.
- Mamy dobrą wolę w rozwiązaniu konfliktu - potwierdza Stanisław Gogacz, wicemarszałek ds. służby zdrowia. - Teraz ruch należy do pani profesor i dyrektora.
Piotr Cioczek powiedział nam wczoraj, że pójdzie na ustępstwo. - Czekam na podanie i jestem gotów zatrudnić panią profesor na jedną dziesiątą etatu - zaproponował.
Zdaniem prof. Modrzewskiej to niepoważna propozycja. - Za 100 zł nie mogę brać odpowiedzialności za całą klinikę - powiedziała nam.
Dodała, że wróci, ale na poprzednich zasadach. I tylko pod warunkiem całego etatu wycofa sprawę z Sądu Pracy. •