– Uczniów w klasie było tylu, że trzeba było założyć dwa dzienniki, ale na zajęcia chodziła garstka – przyznaje nauczycielka Zespołu Szkół Katolickich im. św. Teresy w Lublinie. Dyrektor placówki odpowiada za handel świadectwami maturalnymi i wyłudzenia milionowych dotacji
– W klasie było powyżej 30 osób, a frekwencja w wyjątkowych przypadkach sięgała 10. Standardem było ok. 5 osób na zajęciach – mówiła na poniedziałkowej rozprawie Bernadetta E., która uczyła w „Teresce” biologii. – Nie wiem, co działo się z osobami, które nie chodziły na zajęcia. To sekretariat dopisywał i skreślał uczniów.
Nauczycielka przyznała, że w pewnym okresie wzrost liczby uczniów była tak duży, że dla jednej klasy zakładano kolejne dzienniki. Ale poprawa frekwencji temu nie towarzyszyła. – Pojawiały się pojedyncze osoby. Różnica była niezauważalna – przyznała nauczycielka.
Z jej zeznań składanych podczas śledztwa wynika, że w niektórych semestrach niesklasyfikowane z danego przedmiotu były nawet całe klasy. W dziennikach pojawiały się później poprawki w ocenach. Nie nanosiła ich nauczycielka.
– Od słuchaczy słyszałam, że w naszej szkole można nic nie robić. Wystarczy zapłacić i można nie chodzić na zajęcia – opowiada nauczycielka. – Kiedy Antoni L. odszedł już ze szkoły, dyrektorki powiedziały, że handlował świadectwami i wydawał pieniądze na własne interesy. Miał otwierać bar z kababem i gabinet masażu.
Kobieta przyznała, że raz pracownicy szkoły zmusili ją do poświadczenia nieprawdy w dziennikach. Kilku niesklasyfikowanych uczniów dostało oceny dopuszczające. Nauczycielka zmieniła wpisy, bo bała się utraty pracy.
Skandal dotyczący kupowania świadectw lubelskiej szkoły zakończył się oskarżeniem kilkudziesięciu osób. Większość z nich usłyszała już wyroki skazujące. Wobec niektórych osób sprawy warunkowo umorzono. Obecnie przed sądem odpowiada tylko kilka osób, a wśród nich główny oskarżony Antoni L. – teolog i filozof, który w latach 2004-2010 kierował ZSK im. Św. Teresy. Kiedy afera wyszła na jaw, biskup odebrał placówce prawo posługiwania się przymiotnikiem „katolicki”.
Antoni L. był nie tylko dyrektorem szkoły, ale i stowarzyszenia, które ją prowadziło. Miał pełną kontrolę nad działalnością placówki. Z akt sprawy wynika, że świadectwo ukończenia „Tereski” lub świadectwo dojrzałości kosztowało zwykle od 200do 5 tys. zł. Po fałszywe dokumenty zgłaszali się „uczniowie” z różnych części kraju.
Początkowo informacje o możliwości szybkiego „załatwienia” matury w lubelskiej placówce rozchodziły się pocztą pantoflową. Potem o stały napływ uczniów dbali pośrednicy, którzy wcześniej sami kupili matury w „Teresce”.
Antoni M. usłyszał ponad 150 zarzutów. Oprócz korupcji i handlu świadectwami śledczy zarzucili mu również, że z pieniędzy stowarzyszenia finansował własne przedsięwzięcia biznesowe. Antoni L miał wyłudzić ponad 7 mln zł. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.