Kiedy przed lubelskim sądem toczyły się mediacje Kai Godek i Barta Staszewskiego na ulicy stali mężczyźni z bilboardami zrównującymi LGBT z pedofilią. W takiej atmosferze nikt nie liczył na polubowne załatwienie sprawy. I rzeczywiście, już wkrótce ruszy proces.
Sprawa dotyczy wydarzeń z ubiegłorocznego Marszu Równości w Lublinie. Kaja Godek i jej sympatycy modlili się wtedy wzdłuż trasy przemarszu, jak informowali wcześniej, w intencji „ofiar homopedofilii”. Na jednej z „pikiet modlitewnych”, której uczestnicy mieli ze sobą banery z hasłami o wykorzystywaniu seksualnym dzieci przez osoby LGBT aktywista Bart Staszewski próbował rozmawiać z Kają Godek.
– Gdy podszedłem zapytać co wspólnego ma nasz marsz z tymi banerami i dlaczego wniosła do Sejmu obywatelski projekt próbujący zakazać marszy równości powiedziała, że się mną brzydzi. Pomówiła mnie też o wykorzystywanie seksualne dzieci – relacjonował nam wówczas tę konfrontację Staszewski.
Kilka dni później Godek w poście na Facebooku wypierała się swoich słów i zarzucała aktywiście kłamstwo. Ten opublikował nagranie, na którym dokładnie słychać wypowiedzi kobiety i zażądał przeprosin. Gdy ich nie usłyszał skierował sprawę do sądu. Domaga się publicznych przeprosin i wpłacenia 10 tys. zł na organizacje LGBT.
W tym samym temacie?
Dwa pierwsze posiedzenia pojednawcze nie odbyły się, bo Kaja Godek nie pojawiła się w sądzie. Na mediacje przyjechała dzisiaj. Pod Sądem Rejonowym stali mężczyźni z transparentami m.in. o treści „Homo pedofile do więzienia”.
– Takie zgromadzenia organizujemy w miarę regularnie, a ich celem jest informowanie społeczeństwa o zjawiskach, które uważamy za szkodliwe społecznie. W tym przypadku, jak widać, informujemy o zjawiskach związanych z pedofilią, które występują w środowiskach szeroko rozumianego LGBT – tłumaczył Marek Wilczewski, z Fundacji Życie i Rodzina. Dodał, że wie iż w budynku za nim trwa postępowanie mediacyjne Godek-Staszewski. – Wiemy, że takie postępowanie jest i w tym samym temacie chcieliśmy stanąć w tym miejscu.
Zemsta i banery
– To jest po prostu zemsta za wprowadzenie projektu obywatelskiego „Stop LGBT” w zeszłym roku, bo tutaj zarzuty w tej sprawie są bzdurne – komentowała przed wejściem na salę sądową Kaja Godek. – Oskarżyciel prywatny był jednym z głównych rozgrywających debaty po stronie środowiska LGBT, kiedy wchodził projekt obywatelski i na tamtej emocji postanowił założyć proces jednej z osób inicjujących projekt ustawy. Zrobił to kiedy byłam w ciąży. Moim zdaniem zrobił to specjalnie, żeby zrobić mi problem.
Godek dodała, że nie wpłaci żadnych pieniędzy na organizacje LGBT.
– Mam nadzieję, że usłyszę przeprosiny ale prawdopodobnie do tego nie dojdzie patrząc na to co się dzieje przed sądem. Treść tych banerów sama mówi o sobie tzn. sprzeciwiają się tamci państwo pedofilii. Ja nie wiem jaki to może mieć związek ze mną, ale wydaje się, że jest to myśl czy idea, która idzie za tymi słowami pani Godek – mówił Bart Staszewski.
Zgody nie było
Mediacje trwały ok. 5 minut.
– Bart Staszewski odrzucił naszą propozycję rozwiązania polubownego i to pokazuje jakie to jest środowisko. To są pieniacze, megalomani, mitomani i taki charakter ma ta sprawa. To sprawa jest oczywiście przeciwko mnie, ale właściwie można powiedzieć, że Bart mści się za projekt obywatelski, czyli za coś co podpisało 200 tys. Polaków. To jest kpina z demokracji, dlatego że ludzie mają prawo wprowadzać projekty do Sejmu i mają prawo domagać się zakazu homo-propagandy. Kampania „Stop dewiacji”, która mówi o związku środowiska LGBT z wykorzystywaniem seksualnym dzieci będzie prowadzona czy to się komuś podoba, czy to się komuś nie podoba – podkreślała Kaja Godek.
– Pani Godek stwierdziła, że może co najwyżej powiedzieć, że jest jej przykro. To jest coś na co nie mogę się zgodzić. Chodziło o przeprosiny, autentyczne przeprosiny i zadośćuczynienie. Z zadośćuczynienia byłbym nawet w stanie zrezygnować, ale ważna jest tutaj skrucha i chęc posypania głowy popiołem. Tego po Kai Godek się nie można spodziewać i ten teatr, który tak naprawdę robi przed sądem pokazuje jakie są jej prawdziwe intencje. To jest próba kontynuowania swojej kampanii anty LGBT także na sali sądowej – podsumował Bart Staszewski.
Proces ma się rozpocząć 14 listopada. Jeśli strony powołają wielu świadków z Warszawy możliwe jest przeniesienie go do tamtego sądu.