– Mam czasem wrażenie, że ci, którzy mają stanowić prawo, w trakcie kampanii wyborczej dostają kompletnej amnezji – mówi właściciel jednej z lubelskich agencji reklamowych. – Czasem wymaga się od nas wręcz śmiesznych działań
Wczoraj pisaliśmy o wolontariuszach startującego z listy PiS Artura Sobonia, którzy rozdawali jego ulotki przed kościołem p.w. Św. Józefa przy ul. Filaretów w Lublinie. – Nikomu nie dawałem takich dyspozycji – zapewniał w rozmowie z nami kandydat do Sejmu.
Po publikacji artykułu na naszym portalu, naszą redakcyjną skrzynkę dosłownie zasypały maile z opisami podobnych przypadków z całego miasta. Kandydaci PiS mieli w ten sposób promować się pod kościołami p.w. Św. Rodziny na Czubach i św. Andrzeja Boboli na Czechowie. Z kolei w parafii św. Wojciecha przy ul. Kaczeńcowej miał agitować kandydat z komitetu Kukiz’15. A przed świątyniami w Kraśniku działacze Nowoczesnej.
Im bliżej daty wyborów, tym częściej można się natknąć na banery i plakaty umieszczone w miejscach niedozwolonych (decyzja o tym, że nie będzie zezwoleń na wyborcze reklamy w tzw. pasie drogowym, w tym na latarniach, barierach i słupach, zapadła w 2014 r.). Straż Miejska upomina, ale mandatów nie wystawia.
– W takich sytuacjach kontaktujemy się z komitetami wyborczymi i apelujemy o przestawienie reklam w dozwolone miejsca. Nie karzemy ich, bo mamy świadomość, że ich ustawianiem zajmują się różne osoby, które nie zawsze wiedzą, gdzie można je postawić, a gdzie nie. Zazwyczaj też te materiały są błyskawicznie przenoszone – tłumaczy Robert Gogola, rzecznik prasowy lubelskich strażników.
To właśnie niewiedzą swoich wolontariuszy tłumaczą się zwykle kandydaci przyłapani na umieszczaniu plakatów w niedozwolonych miejscach.
– Wymaga się od nas wręcz śmiesznych działań – mówi nam właściciel jednej z lubelskich agencji reklamowych. – Mam czasem wrażenie, że ci, którzy mają stanowić prawo, w trakcie kampanii wyborczej dostają kompletnej amnezji. My odmawiamy działań niezgodnych z prawem. Jednak najczęściej ustawianiem wykonanych przez nas reklam kandydatów zajmują się działający w ich sztabach wolontariusze. Tak jest taniej – dodaje.