Bezpardonowa walka kandydatek do Sejmu w Lubelskiej Platformie Obywatelskiej. Bożena Lisowska donosi na Martę Wcisło, której sztabowcy mieli zerwać jej plakat wyborczy. Władze regionalne partii starają się pomniejszyć wagę konfliktu
W szeregach lubelskiej Platformy trwa ostra rywalizacja przed wyborami parlamentarnymi, zwłaszcza że o powtórzenie wyniku sprzed czterech lat, gdy PO zdobyła w województwie lubelskim cztery mandaty poselskie, będzie bardzo trudno. Dotychczasowe sondaże pokazują, że partia może zdobyć w okręgu lubelskim nr 6 dwa, góra trzy miejsca na Wiejskiej.
Rywalizację widać szczególnie wśród kandydujących kobiet, których w pierwszej dziesiątce jest aż pięć. Z „jedynki” i „trójki” startują posłanki Joanna Mucha i Magdalena Gąsior-Marek, a z „piątki” Urszula Bancerz z Łukowa. Szósta na liście jest radna Rady Miasta Lublin Marta Wcisło, a siódma – radna Sejmiku Województwa Lubelskiego Bożena Lisowska.
O ile mandat dla Muchy jest niemal pewny (ponad 45 tys. głosów w poprzednich wyborach zebranych z 2. miejsca – najlepszy wynik w okręgu), o tyle pozostałe panie nie mają takiego komfortu.
Najbardziej zacięta walka toczy się między Wcisło a Lisowską, których banery i billboardy wiszą w wielu miejscach w Lublinie. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, Lisowska w zeszłym tygodniu miała oskarżyć sztabowców Wcisło o zerwanie jej plakatu wyborczego w okolicach targu przy dworcu PKS w Lublinie i powieszenie wizerunku ich kandydatki. Pismo w tej sprawie wpłynęło do Zarządu Regionu Lubelskiego partii.
Bożena Lisowska nie chce komentować sprawy. – Złożyłam pismo do Zarządu Regionu, ale nie jestem upoważniona do przekazywania go mediom – mówi Dziennikowi.
– Moi sztabowcy nie dotykali żadnych plakatów. Ubolewam nad tym, że pani Lisowska podejrzewa mnie o coś takiego. A na przyszłość powinna zapytać właściciela terenu o zgodę na wieszanie swoich reklam – zapewnia z kolei Marta Wcisło. Dodaje, że o zarzutach swojej kontrkandydatki słyszała od osób trzecich, ale nic nie wie o oficjalnym piśmie w tej sprawie. – Jeśli ma jakieś uwagi pod moim adresem, to zna mój numer. W końcu to ja wprowadzałam ją do Platformy.
Szefowa sztabu regionalnego PO Magdalena Gąsior-Marek stara się wyciszać spór. – Nasi kandydaci prowadzą wiele interesujących działań, dlatego nie warto skupiać się na konflikcie między dwiema kandydatkami i nadawać temu epizodowi zbędnego rozgłosu. Wyborcy oczekują od nas pomysłu i oferty wyborczej, a nie informacji na temat wzajemnych animozji – komentuje Gąsior-Marek.
Jak ustaliliśmy, obie kandydatki prowadząc intensywną kampanię zwróciły się do władz partii o zwiększenie limitów na wybory. – Rzeczywiście obie o to występowały i dostały zgodę. Nie wiem, o jaką kwotę chodziło. Takich informacji udziela centrala, która zajmuje się rozliczaniem wydatków na kampanię – mówi Wojciech Krakowski, skarbnik Zarządu Regionu PO.
(ASK)