Dwie lubelskie firmy zajmujące się handlem paliwami część swojej działalności prowadziły poza ewidencją - dowiedział się wczoraj Dziennik. O istnieniu "benzynowej mafii” i stratach skarbu państwa sięgających 10 mld zł poinformowała czwartkowa "Rzeczpospolita”
"Rzeczpospolita” przytoczyła wyniki śledztw prowadzonych przez prokuratury i Centralne Biuro Śledcze. Proceder polegał m.in. na tym, że do kraju sprowadzano olej napędowy, tymczasem w dokumentach wynikało, że importowany jest olej opałowy. Importer płacił przez to kilkakrotnie mniejszą akcyzę. W kraju paliwo znowu przechodziło metamorfozę i na stacjach benzynowych sprzedawane było jako olej napędowy. Wcześniej przechodziło przez kilka firm, a fałszywe faktury świadczyły, że wszystko jest w porządku.
Szefowie firm, które zajmowały się procederem na największą skalę, spotykali się, żeby podzielić rynek i strefy wpływów. Straty poniesione przez fiskusa przez paliwowe przekręty szacuje się na 10 mld zł, co stawia je wśród największych afer ostatnich lat.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że w aferach paliwowych aresztowano już w całej Polsce 50 osób. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że nie wykluczam, że były w proceder zaangażowane również firmy z Lubelszczyzny - mówi Andrzej Szejna, doradca w Ministerstwie Finansów.
Na Lubelszczyźnie firmy handlujące paliwami są regularnie prześwietlane. Pracownicy Urzędu Kontroli Skarbowej sprawdzają czy rzeczywiście sprzedają takie paliwo jakie deklarują. - Obecnie trwają szczegółowe kontrole kilku firm, które jak wynika z ustaleń, na dużą skalę prowadziły obrót paliwami poza ewidencją. Dwie z nich zaniżały należne skarbowi państwa podatki - powiedziano nam w UKS. Urząd nie chciał zdradzić żadnych szczegółów prowadzonych postępowań.
- O nadużyciach nie dowiedzieliśmy się nagle, nasze ustalenia są efektem kontroli inspektorów urzędów kontroli skarbowej - mówi Szejna. Teraz przyszedł czas na odzyskiwanie zagarniętych pieniędzy.