Rozmowa z panią Aliną z Lublina.
• W weekend wyszłaś z synkiem na deptak i rozdawaliście kartki. Co na nich było?
– Zostały zaprojektowane przez różnych artystów, którzy wspierają akcję „Sercem Za Człowiekiem”. Dowiedziałam się o nich na grupie Rodziny bez Granic. Akcja zakłada wysyłanie kartek do działaczy i społeczników, którzy są teraz na granicy. Ja postanowiłam je wydrukować i rozdawać, by dotrzeć do tzw. ludzi z ulicy. Wynika to z mojej potrzeby mówienia o tej sytuacji. Święta i świąteczne kartki są do tego dobrą okazją. A te oprócz tego, że są piękne, mówią o ważnej potrzebie. O potrzebie otwartości i wsparcia.
• Jakie były reakcje ludzi?
– Zaskoczenie, ale pozytywne. Jedna para zapytała, czy mogą jakoś wesprzeć działania na granicy. Powiedziałam, że ja nie zbieram pieniędzy, ale mogą śledzić zbiórki i wspierać nasze lubelskie Homo Faber czy Fundację Ocalenie. Inni pytali, ile za taką kartkę. Odpowiadałam, że nic. Ale niech zrobią dla kogoś dobry uczynek. Najlepiej kogoś obcego. Internet i TVP pokazują treści propagandowe, manipulują opinią publiczną. A na ulicy są prawdziwi ludzie i – jak się okazuje – wcale nie są tacy negatywnie nastawieni do innych. Dodatkowo dla mnie, jako dla matki, to okazja do uczenia dziecka i dzielenia się z innymi.
• Pierwszy raz robiłaś coś takiego?
– Pierwszy. Rozdałam 150 kartek. Choć wszystkich miałam 180, ale 30 dałam koleżance. Miała rozdać na mikołajkowym spotkaniu wśród prawosławnych. To nie powinno być niczym wyjątkowym, lecz czymś naturalnym, oczywistym, normalnym. Tego dnia na deptaku grupa modlitewna katolików rozdawała pierniczki i pytywała o prawdziwą wartość świąt, a inni, prawdopodobnie towarzystwo biblijne, rozdawało nowy testament. Wymieniliśmy się.
• Trwa też głośna akcja „Kartka dla Obrońców Granic”. Co o niej sądzisz?
– Uważam, że nikt nie ma prawa wykorzystywać naszych dzieci do politycznych manipulacji. A najdziwniejsze jest to, że nikt szkołom i przedszkolom nie każe tego robić. One to robią, bo myślą, że powinny. O ile dobrze pamiętam, było tylko zaproszenie z lubelskiego kuratorium, które rozesłało je do szkół na wniosek lubelskiej Fundacji Niepodległości. Więć nie rozumiem dlaczego nauczyciele to zrobili. Z tego co wiem, niektórzy nawet nie rozmawiali z dziećmi o tej sytuacji. Po prostu był to rysunek na 6. To bardzo przedmiotowe traktowanie dzieci. Na grupie Rodziny Bez Granic jest wiele naprawdę strasznych przykładów takich kartek. Np. jak żołnierze strzelają do ludzi w lesie.
• W listopadzie napisałaś też list do lokalnych polityków Koalicji Obywatelskiej. O co konkretnie ich prosiłaś? A raczej prosiliście, bo pod listem podpisały się 44 osoby.
– O to, żeby poparli działania społeczników. Inni politycy organizowali im np. pomoc prawną, czy bezpośrednio dawali swoje poselskie wstawiennictwo. Lublin wiele zyskuje dzięki naszym społecznikom. Miasto co prawda dało 50 tys. zł, ale organizacje typu Homo Faber czy Centrum Wolontariatu ratują naszą opinię. My tu na wschodzie tym bardziej powinniśmy być otwarci na innych i rozumieć ideę solidarności.