Rozmowa z młodszym aspirantem Arturem Zdyblem z Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji
- Niestety, część kierowców nie zna podstawowych zasad sygnalizacji podczas ręcznego sterowania ruchem na skrzyżowaniu. Trzeba ich ponaglać, pokazywać, że mają jechać. A zasada jest prosta. Gdy policjant stoi bokiem należy jechać, gdy stoi twarzą lub plecami do kierowcy, należy się bezwzględnie zatrzymać. Czasami sporo musiałem się napracować, aby upłynnić ruch. W dużych miastach, np. w Warszawie, gdzie byłem na szkoleniu, taka regulacja odbywa się znacznie łatwiej, nie przysparza policjantowi tylu kłopotów.
• Czy skrzyżowania w godzinach szczytu są bardziej przejezdne przy ręcznej regulacji?
- To zależy. Na pewno ręczna regulacja sprawdza się na takich skrzyżowaniach jak Północna-Jaczewskiego czy 3 Maja-Radziwiłłowska, gdzie kierowcy stoją w ogromnych korkach na ulicach podporządkowanych. W takim przypadku policjant zawsze udrożni ruch. Problem jednak polega na tym, gdy falę samochodów zatrzymają światła. Również dopóki nie będzie obwodnic, to na radykalną poprawę sytuacji nie ma co liczyć.
• A co by pan zalecił lubelskim kierowcom, aby zmniejszyć zatory na skrzyżowaniach?
- Przede wszystkim zmianę techniki ruszania. Jak już kończy się faza światła czerwonego, kierowca powinien być przygotowany do płynnego włączenia się do ruchu. Wraz z zapaleniem się na sygnalizatorze światła zielonego należy płynnie ruszyć. W ten sposób mogłyby przejechać o dwa, trzy auta więcej. W Lublinie po zapaleniu się "zielonego” kierowcy dopiero zaczynają szukać biegu, a czas leci.