Średnio po 150 złotych podwyżki (wraz z pochodnymi 255 zł) dostaną pracownicy spółki PKP Polskie Linie Kolejowe. Dokładnie tyle, ile chcieli.
Wcześniej taka akcja odbyła się w Białymstoku. W ten sposób związkowcy chcieli zmusić zarząd PLK do spełnienia ich żądań. Nie podobało im się to, że spółka, zamiast na 150 zł podwyżki, przystała tylko na 106 zł.
Tuż po akcji w Motyczu rzecznik PLK tłumaczył, że firmy nie stać na spełnienie żądań związkowców. Twierdził, że kosztowałoby to firmę dodatkowe 30 mln zł, a znalezienie tej kwoty "nie byłoby możliwe bez ograniczenia zatrudnienia”. Ostatecznie spółka ustąpiła.
Jeszcze w środę po południu władze PLK uznawały blokady za nielegalne. – Uniemożliwianie ruchu pociągów nie jest zgodne z prawem – twierdził Krzysztof Łańcucki, rzecznik spółki. Ale stanęło na tym, że ci, którzy stali na torach, pozostaną bezkarni. – Zarząd PLK oświadczył, że zaniecha dochodzenia roszczeń finansowych oraz stosowania sankcji wobec pracowników biorących udział w protestach – informuje rzecznik.