Najpierw ogonek do rejestracji. Po zarejestrowaniu, zazwyczaj na odległy termin, trzeba odczekać swoje przed gabinetem. W lubelskich przychodniach przyszpitalnych to norma.
Piotrek, mimo że był umówiony na konkretną godzinę, czekał wczoraj przed gabinetem ponad trzy godziny. - Miałem nadzieję, że po wizycie pójdziemy z tatą do kina, ale nic z tego nie wyjdzie, bo chyba długo tu jeszcze posiedzimy.
W przychodniach przyszpitalnych bywa i tak, że pacjenci ustawiają się w kolejce o świcie. Tak było na początku roku np. w PSK nr 1 w Lublinie. - Czekałam w kolejce od czwartej rano, a i tak się nie udało zarejestrować - skarży się pani Maria z Lublina.
Czas oczekiwania zależy od lekarza, do którego się zapisujemy. - Terminy wizyt u specjalistów bardziej znanych i obleganych mogą się znacznie wydłużyć - mówi Marta Podgórska, rzecznik PSK nr 4 w Lublinie. Wczoraj w Światowy Dzień Chorego sytuacja nie była tragiczna, ale w kolejkach do rejestracji trzeba było spędzić kilkanaście minut.
- Jeśli chodzi o wyrwanie zęba, to sytuacja przedstawia się różnie. Z bólem przyjmujemy w miarę możliwości tego samego dnia. Jeśli ze skierowaniem, ale kiedy ząb nie boli, wtedy w zależności od wolnych terminów. Innego zdania są pacjenci. - Poszłam wyrwać ósemkę, bardzo mnie bolało, dowiedziałam się, że najszybciej mogę zostać przyjęta za dwa miesiące - mówi pani Dorota. - Skończyło się w prywatnym gabinecie.
- W tym roku wpłynęły do nas dwa zgłoszenia pacjentów, skarżących się na długi czas oczekiwania. Musieli czekać po cztery miesiące do wybranego kardiologa i do endokrynologa - mówi Krystyna Domańska, rzecznik praw pacjenta w lubelskim oddziale NFZ.
Antoni Rybka
Kolejki w przychodniach będą, aż zmieni się zarządzanie w szpitalach i przychodniach - wyjaśnia. - Teraz lekarze się marnują, nie mogąc zrobić specjalizacji lub nie są one honorowane, chodzi o tzw. prawa nabyte za długi staż pracy na oddziale. Dodatkowym problemem jest wycena świadczeń i problemy finansowe placówek zdrowia.