Jak ustalili pracownicy biura Rzecznika Praw Obywatelskich, 29 grudnia 2001 roku w wydziale obchodzone były huczne imieniny jednego z pracowników. Udział w imprezie brała spora grupa osób. Według funkcjonariuszy nie było dla nikogo tajemnicą, że nadkomisarz Grzegorz S., posiada zdeponowane w swojej szafie pieniądze. Dostanie się do jego szafy nie stanowiło większego problemu. Klucze znajdowały się w otwartym pudle u dyżurnego. Oprócz tego funkcjonariusze posiadali dodatkowe, nie ewidencjonowane egzemplarze kluczy, które nosili przy sobie. - Kierownictwo wydziału uważało taki system zabezpieczenia za prawidłowy - czytamy w raporcie.
Osobnym problemem jest sposób zabezpieczenia pieniędzy. Według rzecznika odbyło się to wbrew przepisom kodeksu postępowania karnego. Prokurator nie wydał postanowienia o przekazaniu depozytu do banku. Funkcjonariusze wydziału twierdzą, że prokuratura nie miała pieniędzy na opłacenie kosztów związanych z przekazaniem depozytu do banku.
Nie wytrzymał presji
Raport zawiera również opis sytuacji, kiedy znaleziono pierścionek. Funkcjonariusz prowadzący śledztwo (...) "wsadził rękę do biurka i wbrew zasadom procesowym trzymając pierścionek w ręku zniszczył istniejące na nim ślady linii papilarnych. Właściwie nie było wiadomo, czy funkcjonariusz wyjął swój pierścionek, czy jakiś inny. (...) Grzegorz S. załamał się faktem znalezienia pierścionka w jego biurku. Zemdlał i został odwieziony do szpitala.
4 marca - jedenaście dni po śmierci policjanta - dwie pracownice KWP, przedstawiając się jako psychologowie odwiedziły żonę zmarłego. "(...) Pani S. potraktowała tę wizytę jako wyraz troski przełożonych zmarłego męża o jej stan psychiczny i chęć niesienia pomocy w trudnej sytuacji życiowej. Jednakże wizytujące nie interesowały się zdrowiem rozmówczyni, (...) zadawały pytania dotyczące kolegów męża, jego kontaktów towarzyskich (...) w tym samym czasie do domu rodziców zmarłego męża udali się inni funkcjonariusze KWP w Lublinie i wypytywali o to samo. (...)”
Rozwiązany wydział
Kilku funkcjonariuszy rozwiązanego wydziału zwróciło się do przedstawicieli RPO. Uznali, że fakt kradzieży należy łączyć z kierownictwem wydziału, "bowiem (...) panujący bałagan i beztroska w zabezpieczaniu kluczy od szaf i pomieszczeń był przez nie tolerowany. (...)”.
Wzajemne powiązania
Rzecznik podkreśla w swoim raporcie, że o metodach kierowania jednostką świadczy także i to, "że komendant swoją osobistą decyzją, nie umocowaną w przepisach prawnych, określił funkcjonariuszom limit prowadzonych telefonicznych rozmów służbowych na kwotę 50 zł miesięcznie. Jeśli zaś rachunek wyniósł więcej, Wydział Finansowy dokonywał potrąceń z pensji policjantów.”
Usatysfakcjonowani związkowcy
Według przewodniczącego, związkowcom nie chodzi o zmianę na stanowisku komendanta wojewódzkiego. – To jest najmniej istotny problem. – podkreśla Sekuła. – Musi się zmienić styl zarządzania. Policjanci nie mogą pracować w atmosferze strachu i niepewności. To może doprowadzić do kolejnych tragedii.
– Nie znam treści raportu – mówi podinsp. Bibianna Bortacka, rzecznik prasowy KWP w Lublinie. – Nie otrzymaliśmy go od rzecznika.