O tym, jak ratować MPK mieli dyskutować na wczorajszym specjalnym posiedzeniu radni z Komisji Budżetowo-Ekonomicznej Rady Miasta.
O fatalnej kondycji MPK pisaliśmy wczoraj. Zadłużona spółka zwiększa straty i koszty, traci przychody a jej tabor się sypie. Na obrady licznie stawili się dziennikarze, oczekujący zażartej dyskusji. Nic z tego.
Radny Sylwester Tułajewa (PiS): skarżył się na kopcące autobusy, prosił o więcej wozów na linii 13, pytał o zmiany trasy linii 7 i o to, ile autobusów mercedes ma MPK. Radna Elżbieta Dados (LiD): dociekała, dlaczego MPK nie wozi za darmo młodych bezrobotnych. I dodała, że zna kobietę, która z tego powodu chce się powiesić.
Podobne problemy zgłaszała też Magdalena Gąsior (PO), szefowa komisji, która miała czuwać nad przebiegiem dyskusji. - Czy jest możliwe, żeby przed godziną 8.30 zwiększyć liczbę kursów na linii 26? - pytała. - My tu rozmawiamy o autobusach, a mnie interesuje to, jaka jest strata firmy - irytował się Jan Madejek (PO). - Trzeba było przyjść punktualnie. Prezes już to mówił - odparowała Dados.
Radni tym się nie zainteresowali. A to byłby koniec miejskiej komunikacji..