Oflagowany budynek, lista żądań i zapowiedź okupacji – tak zareagowali pracownicy hotelu Victoria na próbę odwołania prezesa. – Prezes jest niekompetentna i będzie zastąpiona
– zapowiadają większościowi akcjonariusze spółki.
– To absurd. Po to przejęliśmy hotel, aby w niego inwestować i będziemy to robić – ripostuje Ryszard Podkulski, współudziałowiec spółki Europa II.
Hotel Victoria sprywatyzowano w trybie leasingu pracowniczego. Procedura prywatyzacyjna trwała prawie pięć lat. Umowę podpisano 2 stycznia tego roku. Nowi właściciele wpłacili do kasy państwa
20 proc. wynegocjowanej kwoty. Resztę mają spłacić w ciągu 10 lat w kwartalnych ratach (każda po 180 tys. zł).
W maju funkcję prezesa objęła Jadwiga Puzowska. – Od początku były problemy. Najpierw chodziło
o niezgodne z wynegocjowanym pakietem socjalnym zwolnienia pracowników. Później doszło do próby wyprowadzenia z hotelu pieniędzy przez panów Podkulskiego i Misiołka. Nie zgodziłam się na podpisanie przelewów i wtedy panowie postanowili zastąpić mnie osobą bardziej dyspozycyjną.
15 lipca Rada Nadzorcza podjęła uchwałę o odwołaniu Puzowskiej. – To osoba niekompetentna. Pomyliliśmy się, powołując ją na prezesa – wyjaśnia Podkulski.
Na jej miejsce powołano Zbigniewa Majcherka.
– Nie przekażę kluczy nowemu prezesowi. Nie chodzi o to, że się przykleiłam do stołka. Obie uchwały zostały podjęte z naruszeniem prawa – wyjaśnia Puzowska.
Puzowską poprali pracownicy. – Zamiana prezesów to sposób na dostanie się do naszej kasy. Jak z niej wypompują pieniądze, to pójdziemy na bruk – mówią.
Do lubelskiej prokuratury trafiło zawiadomienie o przestępstwie. Wczoraj pracownicy złożyli też wniosek do sądu o unieważnienie uchwał Rady Nadzorczej. – Podejmiemy wszelkie prawne środki celem obrony firmy – zapewnia Kwieciński.
Pierwszy krok to oflagowanie budynku i listy żądań. – Nie wykluczamy okupacji – dodaje Kwieciński.
Sytuacją w Victorii zaniepokojona jest lubelska delegatura Ministerstwa Skarbu Państwa. – Spór jest bardzo groźny, może zagrozić realizacji umowy leasingowej. Naszym obowiązkiem jest pilnowanie majątku skarbu państwa. Jeśli uznamy, że jest zagrożony, to umowa prywatyzacyjna zostanie rozwiązana – wyjaśnia Krzysztof Żuk, dyr. delegatury MSP w Lublinie.
Dwugłos na temat sporu w Hotelu Victoria
Zamierzamy remontować hotel
• Konflikt w Victorii...
– Jaki konflikt? Doszło do normalnej zmiany prezesa. Takie decyzje może podjąć rada nadzorcza i my ją podjęliśmy. Pani prezes jest osobą niekompetentną, a ja nie będę tolerować anarchii. To oczywiste, że jeśli ktoś nie nadaje się na stanowisko to będzie zmieniony. Takie są prawa rynku.
• Pracownicy twierdzą, że współwłaściciele firmy Europa II chcą wyprowadzić z Victorii pieniądze. Czy to prawda?
– To absurdalny zarzut. Ja chcę doprowadzić do realizacji umowy, jaką zawarliśmy ze skarbem państwa. Określa ona wielkość i harmonogram nakładów inwestycyjnych, jakie musimy ponieść przy modernizacji hotelu. W tym roku chodzi o wydanie 600 tysięcy złotych. A do tej pory ze względu na nieudolność pani prezes nie wydaliśmy ani złotówki. Jeśli nie wyłożymy pieniędzy skarb państwa nałoży na nas karę w wysokości 100 procent zaplanowanych środków. Przejęliśmy hotel, aby w niego inwestować, a nie wyciągać z Lublina pieniądze. Remont będzie przeprowadzony. Szkoda że straciliśmy kilka miesięcy. Bardzo ważnych, bo w tym czasie w Lublinie pojawiły się dwa nowe hotele.
• Pakiet socjalny wynegocjowany przy prywatyzacji gwarantował, że przez trzy lata nie zmieni się poziom zatrudnienia. Tymczasem doszło już do zwolnień. Czy będą kolejne?
– Pracownicy nie powinni się czuć zagrożeni. Mogą nastąpić przesunięcia na stanowiskach. Ludzie niekompetentni muszą zostać zastąpieni fachowcami.
• Czy obecna sytuacja w spółce nie zagrozi przyszłości hotelu?
– Nie. Trzeba wymienić prezesa i wszystko będzie dobrze. Mamy już taką osobę. Do tej pory nie nastąpiły żadne zmiany. To wina pani prezes, która przez kilka miesięcy dreptała w miejscu i nie zrobiła nic, aby doprowadzić do rozpoczęcia remontu.
Rozmawiał Artur Jurkowski
Rozmowa z Jadwigą Puzowską, prezesem hotelu Victoria
Chcieli wyprowadzić pieniądze
• Większościowi akcjonariusze spółki chcą odwołać panią ze stanowiska prezesa. Zarzucają pani niekompetencję, obarczają opóźnieniem w rozpoczęciu remontu hotelu. Czy to trafione zarzuty?
– Nie. Prezesem zostałam dwa miesiące temu i uważam, że zrobiłam w tym czasie bardzo dużo. To, że nie zaczęliśmy jeszcze remontu, nie obarcza mojego konta. Winę za opóźnienie ponoszą panowie Podkulski i Misiołek. Prace przy opracowaniu projektu modernizacji rozpoczęły się w kwietniu. To niełatwe zadanie, wymagające wielu konsultacji, na które obaj panowie nigdy nie mieli zzasu. Obarczanie mnie winą za opóźnienia jest śmieszne.
• Czy te zarzuty to rzeczywisty powód pani odwołania?
– Głównym powodem, choć nie wyjawianym przez obu panów, jest mój sprzeciw na wyprowadzenie z hotelu bardzo poważnych kwot pieniędzy. Próby takie były podejmowane dwukrotnie. 8 lipca chodziło o przelanie z rachunku hotelu prawie miliona złotych, kilka dni później ponowiono próbę wyprowadzenia 650 tysięcy złotych. W obu przypadkach odmówiłam podpisania przelewów.
• Jakie byłby konsekwencje wyprowadzenia tych pieniędzy?
– Oznaczałoby to wyzerowanie naszego konta. Nie byłoby pieniędzy na wypłaty dla pracowników. Nie byłoby z czego zapłacić podatku od nieruchomości. Najgorsze jednak byłoby niezapłacenie raty kapitałowej dla skarbu państwa za użytkowanie hotelu. Przy utracie przez nas środków finansowych skarb państwa mógłby rozwiązać z nami umowę użytkowania obiektu. 68 osób straciłoby pracę.
• Uchwały Rady Nadzorczej odwołujące panią oraz powołujące nowego prezesa pracownicy zaskarżyli do sądu. Dlaczego?
– Rad Nadzorcza liczy trzy osoby. Jednym jest nasz reprezentant, który o zgromadzeniu nie został poinformowany. Choć w protokóle napisano, że otrzymał powiadomienie i usprawiedliwił swoją nieobecność.
• Dalej będzie pani prezesem...
– Raczej nie, jestem na straconej pozycji. Na kolejnym zgromadzeniu zostanę zapewne odwołana. Wystarczy do tego zwykła większość głosów a tę mają panowie Podkulski i Misiołek. Po raz drugi nie popełnią oni błędów proceduralnych, które zapewne tym razem wynikały z pośpiechu.
Rozmawiał Artur Jurkowski