Od 1 września nauczyciele, wychowawcy, bibliotekarze, logopedzi czy psychologowie będą musieli być zatrudniani na umowę o pracę. Osoby prowadzące działalność gospodarczą nie będą też mogły pracować w prywatnych przedszkolach czy poradniach.
Pracuję w zawodzie blisko 15 lat, przez cały ten czas prowadzę działalność gospodarczą. To dla mnie bardzo korzystne rozwiązanie – opowiada pani Ewa, logopedka z Lublina. – Jestem związana z dwoma przedszkolami i poradnią, którym wystawiam rachunki. Dobrze zarabiam i mam przy tym względną niezależność.
Wczoraj pani Ewa dowiedziała się, że musi zamknąć swoją firmę. Zgodnie z wprowadzonymi przez MEN przepisami od września nauczyciele (także ci uczący w szkołach językowych), pomoc nauczycieli, wychowawcy (m.in. w świetlicach szkolnych), logopedzi, pedagodzy, psychologowie, terapeuci pedagogiczni, doradcy zawodowi w szkołach i bibliotekarze muszą być zatrudnieni na umowę o pracę.
– O zmianach powiedziała mi właścicielka przedszkola. Obiecałam, że się zastanowię, ale najprawdopodobniej zrezygnuję.. Etat zupełnie mi się nie opłaca – denerwuje się kobieta.
– Te przepisy są nieżyciowe – stwierdza właściciel niepublicznego przedszkola na wschodnich granicach Lubelszczyzny. – Dla mnie oznacza to znaczny wzrost kosztów. Zaproponowałem nauczycielkom uczciwą kwotę, ale żadna się na nią nie zgodziła. Musiałem ją podnieść, bo nie miałby kto pracować. A przecież będę jeszcze musiał opłacać wszystkim ZUS i inne składki. Żeby funkcjonować powinienem podnieść czesne, a to nie spodoba się rodzicom naszych dzieci. Jestem w kropce – przyznaje.
– Moi specjaliści też nie są ze zmian zadowoleni – przyznaje Agata Matuszewska, dyrektor Niepublicznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej Trampolina w Lublinie. – Stawki przy prowadzeniu działalności gospodarczej są dużo wyższe niż na etacie, bo pracodawca musi ustalać płace wkalkulowując w nie m.in. urlopy, czy zwolnienia i koszty pracy. Dlatego obawiam się, że zmiana przepisów odbije się niekorzystnie na rynku pracy. Nie ma pewności, czy wszystkie firmy związane z oświatą znajdą specjalistów chcących pracować na takich warunkach.
MEN zapewnia, że zmiany spowodowane są troską o jakość nauczania. Stabilizacja zatrudnienia ma zwiększyć zaangażowanie nauczycieli i innych pracowników szkoły, ale dyrektorom dać możliwość pełnego rozliczania ich z efektów pracy.
– Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Dyrektorzy będą mieli problem, bo jak obliczyć ułamek etatu doradcy zawodowego, który w jednej klasie ma do poprowadzenia 10 godzin zajęć rocznie – mówi jeden z lubelskich nauczycieli, członek ZNP. – Zyska chyba tylko ministerstwo, które będzie mogło podawać w statystykach, o ile za ich rządów wzrosła liczba nauczycielskich etatów. W ten sposób znów będą się starali pokazać jak reforma oświaty przyczyniła się do wzrostu zatrudnienia.