Student medycyny z Lublina walczy o powrót do zdrowia po tym, jak został uderzony przez „kolegę” z uczelni. Krzysztof P. przyznał się do napaści. Grozi mu proces karny i postępowanie dyscyplinarne na uczelni.
Chociaż do pobicia doszło 4 listopada, Daniel P. nadal jest w szpitalu. Student 4. roku medycyny Uniwersytetu Medycznego w Lublinie planował karierę chirurga. Dziś nie wiadomo, czy te plany uda mu się zrealizować.
– Daniel ma krwiaka mózgu, pękniętą czaszkę i złamany nos. Nie słyszy – mówi jeden z członków rodziny pobitego studenta. – Nie wiadomo, czy wróci do pełnej sprawności – przyznaje.
Do szpitala Daniel P. trafił prosto ze studenckiego półmetka. Impreza odbywała się w hotelu przy ul. Nałęczowskiej w Lublinie. Między Danielem P. a studentem stomatologii Krzysztofem P. doszło do sprzeczki. Z ustaleń śledczych wynika, że mężczyźni pokłócili się o dziewczynę. Po krótkiej wymianie zdań przyszły dentysta uderzył kolegę z uczelni. Jak wiadomo nieoficjalnie – trenuje boks.
– To było jedno uderzenie. Wskazują na to relacje wszystkich świadków – mówi Małgorzata Samoń, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. – U pokrzywdzonego stwierdzono szereg obrażeń, m.in. złamanie nosa i pęknięcie kości skroniowej i ciemienowej.
Kiedy dziewczyna pobitego studenta wezwała policję, Krzysztof P. wyszedł z imprezy. Dwa dni po zdarzeniu zgłosił się na policję w asyście adwokata. Postawiono mu zarzuty dotyczące pobicia. Grozi mu do 5 lat więzienia.
– Podejrzany przyznał się do winy i wyraził skruchę – dodaje prokurator Samoń. – Obecnie jest pod dozorem policji. Ma również zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonym oraz zbliżania się do niego na mniej niż 150 metrów.
Śledczy zastrzegają, że zarzuty stawiane Krzysztofowi P. mogą być zaostrzone. Wszystko zależy od stanu zdrowia pobitego studenta.
– Nadal przechodzi on leczenie. W zależności od jego przebiegu, będziemy weryfikować zarzuty – zapowiada prokurator Samoń.
Przedstawiciele Uniwersytetu Medycznego znają sprawę. Do tej pory nie podjęli jednak żadnych kroków wobec studenta.
– Ta impreza była inicjatywą studentów. Nie byliśmy jej organizatorem i nie mieliśmy wpływu na jej przebieg i zabezpieczenie – podkreśla Włodzimierz Matysiak, rzecznik prasowy Uniwersytetu Medycznego.
Jak dodaje, uczelnia nie została oficjalnie poinformowana o incydencie z udziałem studentów. A od tego uzależnione są ewentualne konsekwencje dla Krzysztofa P.
– Decyzja o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego zostanie podjęta po otrzymaniu informacji z prokuratury lub zawiadomieniu władz uczelni o zaistniałym zajściu przez pokrzywdzonego – tłumaczy rzecznik.
>>>