od premiera, choć była najlepszą
Postanowiliśmy szukać sprawiedliwości w prokuraturze, skoro inaczej nie można - mówi Jan Przytuła. - Córkę najpierw skrzywdziła szkoła, a później kuratorium. Należało się jej stypendium premiera, ale przyznano je innej uczennicy.
- Kiedy jechałyśmy po nominację, pani dyrektor powiedziała, że tylko raz w życiu można mieć takie wyróżnienie - opowiada. - Wtedy nie wiedziałam, że to nie jest prawda i można dostawać je nawet przez cztery lata, jeśli jest się najlepszym uczniem w szkole.
Sylwia otrzymywała więc stypendium i dalej świetnie się uczyła. W ubiegłym roku szkolnym miała średnią ocen 5,1. Mimo to tym razem szkoła wytypowała do stypendium kogoś innego. Wyróżnienie od premiera przyznawane jest tylko jednemu uczniowi szkoły średniej, który uzyskał co najmniej 4,75. Tyle miała inna uczennica liceum w Sobieszynie i to jej szkoła przyznała nagrodę. W tym roku jest to 247 zł miesięcznie.
- Ona miała również inne osiągnięcia, udzielała się w pracach społecznych i startowała w olimpiadach - wyjaśnia dyrektor liceum Elżbieta Grzechnik.
W rozporządzeniu regulującym rozdział stypendiów jest furtka, pozwalająca na przyznawanie go też tym, którzy legitymują się wybitnymi osiągnięciami w jakiejś dziedzinie wiedzy. Jednak rywalka Sylwii jedynie startowała w olimpiadach, ale nie zwyciężała.
Z naszych informacji wynika, że 9 września Kuratorium Oświaty zdecydowało, iż wniosek iż szkoły"został przygotowany z naruszeniem prawa” i musi być zweryfikowany. Kuratorium dowiodło, że złamano kilka punktów obowiązującej procedury. Do kuratorium z liceum w Sobieszynie trafił nowy wniosek nominujący do stypendium Sylwię. W rozmowie z Dziennikiem pani dyrektor nie chciała potwierdzić tych informacji.
- 16 września o decyzji kuratorium powiadomił mnie pan wizytator Leon Gąsiorowski - mówi ojciec Sylwii. - Byliśmy przekonani, że wszystko jest na dobrej drodze.
Jednak nie było. Stypendia zostały rozdane kilka dni temu. Sylwia go nie dostała. Grażyna Zawadzak, dyrektor Wydziału Kształcenia Ogólnego, do której trafiły dokumenty, odmówiła rozmowy z Dziennikiem. Natomiast wyjaśnienia wicekuratora Adama Sikorskiego były dość zawiłe i niezbyt konkretne. Wynikało z nich jednak, że było już zbyt późno na zmianę decyzji.
- Czy Sylwia została skrzywdzona?
- Nie wiem - odpowiada z rozbrajającą szczerością wicekurator Sikorski.