Choć z końcem roku wygasną zawarte przez miasto umowy na wywóz śmieci od mieszkańców, to Ratusz wciąż nie może ogłosić nowego przetargu. Wszystko przez to, że nie wiadomo czego trzeba będzie wymagać od firm odbierających śmieci
Do tej pory posłowie określili m.in. minimalną częstotliwość odbioru śmieci, a to również od niej zależą koszty świadczenia takich usług i tym samym ceny, które dadzą w przetargu firmy wywożące odpady. Sejm zdecydował, że od kwietnia do października zmieszane odpady powinny być odbierane nie rzadziej niż raz w tygodniu z zabudowy wielorodzinnej i co najmniej raz na dwa tygodnie z domów jednorodzinnych.
Wpływ na miejski przetarg ma również inna zasada uchwalona przez Sejm, która mówi, że miasto powinno mieć osobną umowę na odbiór śmieci od mieszkańców, a osobną na ich zagospodarowanie w tzw. regionalnej instalacji przetwarzania odpadów komunalnych. Chyba, że samorząd ma własną instalację. Lublin jej nie posiada, dlatego będzie zobowiązany do zorganizowania przetargu na zagospodarowanie śmieci.
Sejm uchwalił też maksymalne stawki opłaty śmieciowej. Gdyby według ustalonego przez posłów mechanizmu stawki obliczać teraz, to maksymalna możliwa opłata za wywóz śmieci segregowanych z gospodarstwa domowego wyniosłaby 71,6 zł. Lubelskie stawki mieszczą się w tym limicie. Najwyższa z nich to 50 zł.
Czy czekając na decyzje w Sejmie miasto zdąży zawrzeć nowe umowy przed wygaśnięciem tych obowiązujących, które stracą ważność z końcem roku? Gdyby miasto nie zdążyło, wtedy nie miałby kto odbierać odpadów od mieszkańców. - Nie ma takiego ryzyka - zapewnia Żuk. Przyznaje jednak, że możliwe jest ogłoszenie przetargu na krótkoterminowe świadczenie usług wywozu śmieci. Później ogłoszony byłby drugi, docelowy przetarg według nowych zasad.