i wlał w nie jakiś środek chemiczny
Nieznani sprawcy polali kasztanowce, jesiony i klony trującą substancją. Wyjaśnianiem sprawy zajmuje się policja
Uschły już dwa drzewa na obrzeżach Ogrodu Saskiego na wysokości posesji przy ul. Leszczyńskiego. Kolejne dwa są w stanie agonalnym.
- Wszystkie drzewa obumarły z tego samego powodu. Ktoś nawiercił otwory w dolnej części pni i wlał w nie jakiś środek chemiczny - mówi Józef Wrona, kierownik działu zieleni Miejskiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
MIOŚ powiadomił o usychaniu drzew policję. - To prawdopodobnie było świadome działanie a nie akt wandalizmu. Komuś chodziło o to aby pozbyć się tych drzew - mówi nadkomisarz Krzysztof Mirończuk, komendant IV komisariatu.
Podobnie myśli kierownik Wrona. - Nie zrobił tego nikt z ulicy. Sprawcy prawdopodobnie przeszkadzały drzewa i postanowił je usunąć na własną rękę - mówi J. Wrona.
Za wycięcie zabytkowych drzew trzeba zapłacić ogromne pieniądze, pod warunkiem że zostanie wydana na to zgoda. Jednak w przypadku drzew w Ogrodzie Saskim takiego zezwolenia nikt prawdopodobnie by nie uzyskał. - To obszar ochrony konserwatorskiej, wszystkie okazy drzew stanowią wartość zabytkową - wyjaśnia J. Wrona.
Zniszczone drzewa miały 15-20 metrów wysokości, co najmniej dwa metry obwodu. - Zezwolenie na wycięcie takich drzew kosztowałoby 200-250 tys. złotych - ocenia J. Wrona.
Uschnięte drzewa nie będą wycięte. - Nie stanowią zagrożenia dla ludzi. Nie chcemy też dawać satysfakcji sprawcy, który w ten sposób osiągnąłby swój cel - dodaje J. Wrona.
Zdaniem policji szanse na znalezienie sprawców są niewielkie. - Od zdarzenia upłynęło zbyt dużo czasu, trudno będzie znaleźć świadków i odtworzyć przebieg zajścia - dodaje K. Mirończuk.
To pierwszy taki przypadek zniszczenia drzew w Ogrodzie Saskim.