Katolicki Uniwersytet Lubelski ogłosił przetarg na dostawę 55 tysięcy… jaj. Specyfikacja przetargowa ma 39 stron. A na 4 stronach uniwersytet szczegółowo wylicza, jakich jaj sobie życzy.
– Zamawiający wymaga, żeby żółtko dostarczanego jaja było w kolorze mlecza – jaskrawym, żółtopomarańczowym, natomiast białko powinno być klarowne i gęste, sztywno otaczać żółtko – czytamy w ogłoszeniu.
Są też ostrzeżenia. – Niedopuszczalna jest sytuacja, żeby dostarczone jajko miało białko płynne, a żółtko rozpływało się w nim zaraz po rozbiciu jaja. W takiej sytuacji Zamawiający zwróci Wykonawcy na jego koszt całą partię towaru i rozpocznie czynności reklamacyjne – czytamy dalej. – Zamawiający nie dopuszcza jaj, które są m.in. myte lub czyszczone, zbite lub popękane, wyschnięte, w uszkodzonych opakowaniach, albo których wygląd i konsystencja budzą podejrzenia.
Na koniec smak. – Który ma nie pozostawiać obcych posmaków – podkreśla uczelnia. Oczywiście mówimy tylko o jajach klasy A lub A-ekstra, z chowu ściółkowego lub wolnowybiegowego i kategorii L, czyli o wadze od 63 do 73 gram.
– Przypuszczam, że taki opis to nie wymysł naszych pracowników, tylko tak to powinno wyglądać przy tego typu zamówieniach – mówi Radosław Hałas, rzecznik KUL. – Choć, jak ktoś to czyta, rzeczywiście może się uśmiechnąć.
– To nie są wygórowane wymagania – tłumaczy Tomasz Budzyński, właściciel fermy drobiu w Deszkowicach Drugich koło Zamościa. – Opis żółtka, białka. Wszystko się zgadza. Takie rzeczywiście powinno być jajko najwyższej jakości.
Gorzej – jak zauważa Budzyński – z zapisem o skorupkach. – Jajko zawsze może pęknąć podczas transportu – podkreśla. – Ale dobrze, że uczelnia zamawia jaja z chowu ściółkowego. W tym przypadku kury przebywają w warunkach zbliżonych do naturalnych, mogą swobodnie chodzić, skubać pokarm.
A teraz, gdy zima na to nie pozwala, są dokarmiane specjalną paszą, która uzupełnia im poziom białka i witamin.
55 tysięcy jaj ma wystarczyć obu stołówkom KUL na rok. Zwycięzca przetargu będzie je dostarczał sukcesywnie, ale nie częściej niż raz w tygodniu.
– Tygodniowo zużywamy ok. 1,4 tys. jaj: do pierogów, kopytek, kotletów. A jak ktoś zażyczy sobie jajecznicę na śniadanie, też ją dostanie – mówi Wanda Gułkowska, która prowadzi główną stołówkę KUL. Każdego dnia jada tu 1,5 tys. osób: studentów, pracowników uczelni, a nawet ludzi przychodzących z zewnątrz.