Siedemdziesięciu handlowców z targowiska przy ul. Piaskowej ruszyło na puławski urząd. Władzom miasta zarzucają bierność w pozyskiwaniu dla kupców nowych miejsc do handlu.
Kilkadziesiąt osób, którzy od lat sprzedają przy ul. 3 Maja odzież, obuwie i artykuły przemysłowe, nagle zastało swoje miejsca handlu zajęte przez handlujących owocami i warzywami (bo takie polecenie dostali od Straży Miejskiej). Do rękoczynów na szczęcie nie dochodzi, ale ktoś rzucił hasło marszu na urząd. To około 2,5 km od targowiska. Kupcy z Puław, Lublina, Radomia, Zwolenia, Łęcznej, Kozienic maszerują razem.
Gdy urząd rozpoczyna pracę, przed budynkiem pojawia się grupa 70 zdesperowanych ludzi. Większość tłumnie wchodzi do wewnątrz. Na twarzach wszystkich maluje się złość i agresja. Czekają na spotkanie z prezydentem. Zamiast niego zjawił się zespół negocjacyjny: sekretarz miasta i dwóch kierowników z Wydziału Promocji UM. Protestujący z czasem powątpiewają w kompetencje urzędników. Nadal domagają się spotkania z którymś z prezydentów. – Jest ich trzech i żaden nie chce nas przyjąć. Przecież oni utrzymują się z naszych podatków! – wykrzykuje jeden z kupców.
– Zapewnijcie nam utwardzony plac i zagwarantujcie miejsca do handlu – żądają protestujący.
– Kwestię rezerwacji miejsc musimy rozstrzygnąć pod względem prawnym. To nie takie proste. Zajmował się tym nawet NSA. Nowe miejsca do handlu przygotujemy dla was na targowisku przy ul. Kaniowczyków. Jestem przekonany, że stanie się to jeszcze w wakacje – tłumaczy Jarosław Pazik, zastępca kier. wydziału promocji.