Popularny targ przy ul. Wileńskiej zostanie ogrodzony. Kupcy sprzedający na chodnikach będą musieli zwinąć stragany. Są więc niezadowoleni. W obronę wzięła ich większość mieszkańców osiedla.
- Na obrzeżach stoją rolnicy, a w środku handlarze z miasta - dodaje pani Alicja z ul. Zana. - To u rolników można tanio kupić świeże warzywa i owoce.
Ogrodzenie stawia LSM. Przedwczoraj pracownicy administracji rozpoczęli pomiary. - Założenie było takie, żeby targ odbywał się na straganach pod dachem - mówi Jan Gąbka, prezes Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Tymczasem targ rozrósł się, wyszedł poza dozwolone ramy. Handlowcy podchodzą pod bloki, wchodzą na ulicę, trawniki. Z handlu zrobiło się mydło i powidło, więc trzeba to uporządkować.
Kupcy z Wileńskiej rozmawiają chętnie, ale anonimowo. W miejscu, gdzie ma stanąć wysoki płot, rozłożył swój kram mężczyzna w średnim wieku. - Sprzedaję tylko w sezonie, płacąc niemało, bo 15 zł placowego za dobę - mówi. - Nie opłaca mi się na stałe wynajmować budki na terenie targu.
Obok niego inny sprzedaje warzywa. - Jestem mieszkańcem tego osiedla, a przy okazji handluję - mówi zdenerwowany. - Prezes spółdzielni wyrzuca w błoto 100 tys. zł na ogrodzenie. Po co? Chce zrobić getto?
Ci, którzy handlują na środku targu, są zadowoleni, bo pozbędą się konkurencji. - W końcu będzie porządek - zacierają ręce.
Kupcy z chodników zastanawiają się, czy znajdzie się dla nich miejsce za płotem. - Nie wiem, czy przyjadę, jak postawią ogrodzenie. To będzie zależało od wysokości placowego - zastanawia się jeden z nich.
Wygląda na to, że handlarze z obrzeży będą się musieli pożegnać z ulicą Wileńska. Na wolne stanowiska za ogrodzeniem raczej nie mają co liczyć. - Czy do wiadra można nieskończenie nalewać wody? - pyta retorycznie prezes Gąbka. •