Arcybiskup Józef Życiński przeprasza matkę dziecka molestowanego przez księdza z Trawnik. Taki gest to rzadkość w życiu polskiego Kościoła.
Dotąd lubelska kuria oficjalnie nie zajmowała się sprawą byłego wikarego. Nie pytała o niego ani prokuratury, ani sądu. Z innego źródła musiała też otrzymać adres ofiary duchownego, pod który wysłała swoje przeprosiny. - Kuria nie zwracała się do nas o jakiekolwiek informacje o tym postępowaniu - potwierdza Beata Wiraszka-Bereza, prokurator rejonowy w Świdniku.
W aktach sprawy jest tylko jedno pismo przesłane przez kurię. To odpowiedź na pytanie prokuratury. Śledczy długo nie mogli ustalić, gdzie się podział ks. Mirosław W. Zwrócili się więc o podanie adresu do jego kościelnych zwierzchników. A ci odpowiedzieli, że ksiądz dostał urlop i nie wiedzą, dokąd wyjechał.
Ks. Mirosław W. został zatrzymany po kilku miesiącach, w lutym tego roku. Wracał pociągiem z Ukrainy. Śledczym powiedział, że był tam na misji.
Ofiarą księdza padła 12-letnia dziewczynka. Przyjeżdżała do Trawnik do rodziny. Latem 2003 roku, a potem zimą, wikary zwabiał ją na plebanię. Tam wykorzystywał seksualnie. Wkrótce przełożeni przenieśli go do nowej parafii pod Kraśnikiem, a latem ubiegłego roku kuria wysłała go na urlop zdrowotny. Wówczas wyjechał na Ukrainę.
Ksiądz, chcąc uniknąć procesu, dobrowolnie poddał się karze. Sąd wymierzył mu karę pięciu lat więzienia.