Domowej roboty ładunki wybuchowe były śmiertelnie groźne. To wnioski z finalnej opinii biegłego, dotyczącej wydarzeń z ostatniego Marszu Równości w Lublinie. Śledztwo w tej sprawie powinno zostać zamknięte jeszcze w listopadzie.
- Zebraliśmy już niezbędne dowody. W przyszłym tygodniu przeprowadzone zostaną jeszcze czynności z podejrzanymi. Będą mogli się wówczas merytorycznie odnieść do zebranego materiału. Śledztwo powinno zostać zakończone w tym miesiącu – informuje Bartosz Frąk, szef Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe.
Postępowanie dotyczy młodych małżonków z Lublina, zatrzymanych podczas ostatniego Marszu Równości. To 20-letnia Karolina S. oraz 26-letni Arkadiusz S. Oboje uczestniczyli w kontrmanifestacji, która próbowała zablokować legalny marsz. Przynieśli ze sobą kilka pojemników z gazem, do których przytwierdzili petardy.
Na szczęście małżonkowie zostali zatrzymani przez policjantów już o godz. 14., kiedy Marsz Równości dopiero wyruszał na ulice Lublina. Dzięki temu nikomu nic się nie stało. Już wstępna ocena biegłych wskazywała, że zmontowane przez młodych ludzi urządzenia były bardzo groźne. Ich eksplozja w tłumie mogłaby spowodować nawet ofiary śmiertelne.
- Wpłynęła już do nas finalna opinia biegłego w tej sprawie. Wynika z niej, że zabezpieczone przy podejrzanych przedmioty stanowiły przyrządy wybuchowe, groźne dla zdrowia i życia wielu osób – wyjaśnia prokurator Frąk.
W tej sytuacji śledczy nie zmieniają zarzutów pod adresem Karoliny i Arkadiusza S. Małżonkowie odpowiedzą za nielegalne wytwarzanie i posiadanie urządzeń wybuchowych. Grozi za to od pół roku do ośmiu lat więzienia. Aktu oskarżenia w tej sprawie można się spodziewać w najbliższych tygodniach.
Niedługo po zatrzymaniu Arkadiusz S. i jego żona zostali tymczasowo aresztowani. Składali w tej sprawie zażalenia, ale bezskutecznie. Sąd utrzymał areszty wobec obojga podejrzanych. Pozostaną za kratami przynajmniej do 27 grudnia.
Podczas wrześniowej manifestacji policjanci zatrzymali 38 osób, które próbowały blokować Marsz Równości. Wśród nich było czworo nieletnich, których zwolniono do domów. Pozostali trafili do policyjnego aresztu, a stamtąd do prokuratury. Wszystkim postawiono już zarzuty. Dotyczą one przede wszystkim udziału w nielegalnym zbiegowisku oraz nawoływania do popełniania przestępstw.
Wśród zatrzymanych był 35-latek, który tuż przed marszem zaatakował fotoreporterkę OKO Press. Rzucił w nią puszką z napojem i zranił w czoło. Po analizie nagrać z manifestacji, mundurowi zatrzymywali kolejne osoby. Podczas ubiegłorocznego Marszu Równości w Lublinie również doszło do starć z jego przeciwnikami. Ponad 20 uczestników zamieszek postawiono później przed sądem.