We wtorek rano kierowcy jadący z Łęcznej do Lublina mieli przymusowy postój w kilkukilometrowym korku. Wszystko za sprawą świateł na wahadle, które w nocy z poniedziałku na wtorek wprowadzili drogowcy na budowie węzła Lublina Tatary
- Parę minut po szóstej wyjechałam do pracy w Lublinie. Musiałam być w firmie o siódmej. Niestety, ledwo wyjechałam z domu, utknęłam w blisko siedmiokilometrowym korku - skarży się pani Barbara z Łuszczowa. - A wszystko za sprawą źle zaprogramowanych świateł na wahadle. Sygnalizacja przepuszczała po 10 aut w obu kierunkach. Od strony Lublina stało w kolejce kilka samochodów, od Łęcznej ustawił się sznur pojazdów, bo ludzie jechali do pracy - dodaje pani Barbara.
Przypomnijmy, że drogowcy z Dragadosa, którzy budują ten odcinek S17, rozpoczęli kolejny etap prac - budowę wjazdów - na węźle Lublin Tatary. Dlatego uruchomili wahadło.
- Problem zgłoszony przez Czytelniczkę Dziennika Wschodniego przekazaliśmy firmie Dragados. Zapewniono nas, że ręczne sterowanie na wahadle będzie prowadzone w godz. 6-22, a osoby kierujące ruchem mają uwzględniać różnice w potokach pojazdów jadących do i z Lublina, by do minimum zmniejszyć uciążliwości - mówi Krzysztof Nalewajko z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
We wtorek w popołudniowych godzinach szczytu ruchem kierowano ręcznie, obyło się bez gigantycznych korków. Prace w okolicach węzła Lublin Tatary potrwają do końca maja.