Z izby przyjęć – ze złamanym żebrem, pękniętym kręgiem
i obrażeniami wewnętrznymi – odesłano panią Henrykę do domu. Na drogę dostała źle wypisaną receptę.
Podczas zimowego pobytu w sanatorium pani Henryka Nowakowska tak nieszczęśliwie upadła, że złamała rękę. Nie koniec na tym. 9 stycznia, wracając do domu autobusem, wypadła z fotela, kiedy pojazd gwałtownie skręcił. Karetka odwiozła ranną kobietę na izbę przyjęć PSK 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Tam została prześwietlona i odesłana do domu. Na drogę dostała receptę, której nie mogła zrealizować, bo była niewłaściwie wypisana.
– Następnego ranka czułam się bardzo źle, więc mąż wezwał karetkę pogotowia. Tym razem znalazłam się w PSK 1 przy ul. Staszica – opowiada pani Henryka. Tam stwierdzono, że pacjentka ma m.in. złamane żebro, pęknięty kręg i inne obrażenia wewnętrzne.
– Spędziłam na chirurgii, najpierw ogólnej, potem urazowej, trzy tygodnie. Dziś czuję się lepiej, ale przez co najmniej trzy miesiące mam leżeć. Po konsultacjach w Instytucie Medycyny Wsi otrzymałam obietnicę przyjęcia na rehabilitację.
Pan Zygmunt troskliwie opiekuje się chorą żoną, którą odebrał ze szpitala w ostatni piątek. Równocześnie szuka odpowiedzi na pytanie, dlaczego lekarze w PSK 4 nie rozpoznali tak poważnych obrażeń. Napisał skargę na niewłaściwą jakość usług medycznych i odmowę przyjęcia do szpitala. Skierował ją do rzecznika praw pacjenta Narodowego Funduszu Zdrowia.
Za pośrednictwem NFZ sprawa trafiła do dyrektora PSK 4 Mariana Przylepy. Dziennik będzie towarzyszyć panu Zygmuntowi na drodze dochodzenia prawdy.
ZAPRASZAMY DO DEBATY
w lubelskich szpitalach. Lekarze albo operują zdrowe nogi, albo nie rozpoznają poważnych obrażeń u pacjentów. Co się dzieje z lubelską służbą zdrowia? Czekamy na Państwa listy i telefony w tej sprawie.
Dziennik Wschodni, 20-950 Lublin 1, skrytka pocztowa 178. Tel. (0-81) 534 06 06, e-mail: redakcja@dziennikwschodni.pl.