W czasie, gdy pacjenci czekali na wizytę w poradni siatkówkowej, część personelu poszła na szkolenie. – Nie możemy organizować szkolenia po godzinach pracy – tłumaczy kierownik.
Pacjenci od początku narzekali na tłok i na kolejki w budynku przy ul. Staszica. Dzisiaj niektórzy z nich musieli uzbroić się w jeszcze więcej cierpliwości, bo część personelu wyszła na szkolenie w trakcie pracy poradni.
– W listopadzie miałam operację. Dzisiaj przyszłam na wizytę do gabinetu chorób siatkówki. Przyszłam już o siódmej rano, a po raz pierwszy wezwali mnie do gabinetu około dziewiątej – skarży się pacjentka poradni siatkówkowej. – Dostałam kropelki i wtedy do gabinetu weszła pani, która powiedziała, że szef wzywa, bo jest szkolenie. Musiałam wyjść. Lekarz wrócił ze szkolenia po godzinie.
– Dotarł do nas nowy sprzęt do diagnostyki chorób siatkówki i odbyło się krótkie szkolenie – tłumaczy dr hab. Jerzy Mackiewicz, kierownik Kliniki Chirurgii Siatkówki i Ciała Szklistego. – Wszyscy pacjenci zostali przyjęci do godz. 12.30, a przyjmujemy do godz. 15. To było ramowe szkolenie, które nie zdezorganizowało pracy poradni – przekonuje.
Kierownik wyjaśnia, że pacjenci są zapisywani na wizyty nawet na kilka miesięcy w przód, więc nie dało się tego zorganizować inaczej.
– Nie możemy organizować szkolenia np. o godz. 17, bo o tej porze lekarze nie pracują – tłumaczy kierownik. – Według prawa nie powinniśmy o tej porze nie powinniśmy nawet znajdować się w tych pomieszczeniach.
Jak podkreśla dr Mackiewicz, długie czekanie na wizytę to specyfika poradni przyklinicznej, która działa inaczej niż zwykł przychodnie i przyjmuje pacjentów z całego regionu. – Pacjenci, którzy tutaj przychodzą, są uprzedzeni, że mogą przyjść do poradni o godz. 8, a wizyta zakończy się o godz. 15 – tłumaczy. – Mogą się leczyć w innych poradniach, ale wolą tutaj.