Od tygodnia gabinety lekarskie są zamknięte. Trzem tysiącom pacjentów przepadły wizyty w największej przychodni w województwie - przy al. Kraśnickiej w Lublinie. Ale chorzy wrócą. Czekają na zakończenie strajku. Uderzą całą masą, domagając się wizyt, które odwołano.
W Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Lublinie spadła o połowę liczba hospitalizacji. - Pusto, smutno - mówi prof. Jerzy Osemlak, szef Kliniki Chirurgii i Traumatologii DSK w Lublinie.
W szpitalnych izbach przyjęć, do których można się zgłaszać w razie potrzeby, też spokojnie. - Aż jesteśmy zdziwieni - mówi dr Anna Zmysłowska, dyr. ds. medycznych szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie. - Pacjenci zniknęli.
To cisza przed burzą. Chorzy na pewno wrócą, domagając się wizyt, które im przepadły. - Byłam zapisana do neurologa. Czekam. Spróbuję po strajku - zapowiada Wiesława Stępnik zapisana do poradni przy al. Kraśnickiej.
- Boimy się tego, co będzie. Nie wiem, jak sobie poradzimy z całą masą pacjentów nieprzyjętych - nie ukrywa dyr. Zmysłowska. - Podejrzewam, że będzie zamieszanie.
Gabinety specjalistyczne szpitala przy al. Kraśnickiej nie przyjęły przez tydzień trzech tysięcy pacjentów. Na oddziałach odwołano ok. 75 zabiegów, jak wstawienie protezy, operacja przepukliny itp.
- Wizyty przepadły około 300 pacjentom - oblicza Marek Słupczyński, dyr. szpitala w Chełmie. - Odwołano kilkadziesiąt zabiegów.
W szpitalu dziecięcym bez porad zostało ponad dwa tysiące dzieci. - Przyjęcie wszystkich będzie dla nas wielkim problemem - martwi się Jolanta Niewiedzioł, zastępca dyrektora. - Rozmawiamy ze związkami zawodowymi lekarzy, jak wyobrażają sobie obsłużenie wszystkich po strajku.
Gdyby protest skończył się dziś, lekarzy w regionie zalałaby fala nawet kilkudziesięciu tysięcy nieprzyjętych przez tydzień pacjentów. Ale z każdym dniem strajku kumulacja rośnie. •