Lubelski Ratusz chce kupić w tym roku nowe samochody. Tymczasem jego kierowcy testują auta od dilera Hondy. Rzecznik prezydenta najpierw utrzymuje, że to prywatna inicjatywa kierowców. Potem zmienia zdanie i przyznaje, że testy mają związek z urzędem.
Jak ustaliliśmy, Ratusz chce kupić w tym roku kilka samochodów. Jeden z nich ma mieć napęd na cztery koła. Tak jak honda CR-V. Gdy zapytaliśmy rzecznika prezydenta, dlaczego urząd testuje auta od jednego z dilerów, ten wszystko zwalił na kierowców. - To oni przymierzają się do zakupu i to ich prywatna inicjatywa. Każdy, kto chce kupić auto, ma prawo go sobie oglądać i testować - wyjaśniał we wtorek Tomasz Rakowski, rzecznik prezydenta.
• Szef salonu Hondy mówił nam jednak wyraźnie, że to sprawa między nim a urzędem. A nie kierowcami.
- Niech to udowodni i przedstawi umowę z urzędem. Nie ma takiej umowy - dodał Rakowski.
Ale wczoraj sam do nas zadzwonił. Przyznał, że Urząd Miasta planuje zakup aut. I stwierdził, że kierowcy - wiedząc o tych planach - sami zaczęli testować auta. Nadal jednak utrzymuje, że to pomysł kierowców, którzy zamierzają odwiedzić salony wszystkich producentów.
Po tym, jak zainteresowaliśmy się sprawą, hondy zniknęły z placu za Ratuszem. Czy użyczenie pojazdów urzędowi - bądź jak twierdzi Ratusz kierowcom - może być próbą wpłynięcia na wynik nie ogłoszonego jeszcze przetargu? A może nawet na jego specyfikację?
- Urząd nie może korzystać z takich ofert. Działania władzy muszą być przejrzyste - mówi Julia Pitera, prezes antykorupcyjnej organizacji Transparency International Polska. - A jeśli auta testują kierowcy i robią to prywatnie, to jest to brudny lobbing. Nie są funkcjonariuszami publicznymi, ale są opłacani z budżetu miasta. I to rodzi podejrzenia, że będą przekonywać do zakupu określonej marki. Ta sytuacja to poważny egzamin dla Rady Miasta. Powinna wyjaśnić całą tę sprawę.
Nasz Komentarz
Krzysztof Janisławski